Dane wyjazdu:
54.67 km 3.00 km teren
02:16 h 24.12 śr. prędk.
V-max 36.24 km/h
  • Suma podjazdów m
  • Temperatura 23.0 °C

    Zawiesiuchy

    Niedziela, 5 czerwca 2016 | Komentarze 1

    Podwarszawskie Zawiesiuchy, czyli dziura na styku powiatów wołomińskiego i mińskiego, chodziła mi już po głowie od pewnego czasu. Konkretniej, to mam na myśli niewielki akwen, tzn. jaki tam akwen, staw zwykły, a nawet kilka stawów, jakie się tu znajdują. Raz już tu byłem, ale nie szło było się wtedy dostać nad ten ogrodzony, zapewne prywatny teren. Jednak tym razem w myśl zasady "zesraj się a nie daj się" wbiłem się na krzywy ryj, przez krzaki jakieś, ale warto było. Niby nic wielkiego, kawałek stawu pośród niczego, ale żadnej żywej duszy w koło, cisza, spokój i brak wrzasków bachorów. Siadłem se, przechyliłem jeszcze zimną puszeczkę piwka i pogapiłem się w niebo... a raczej na te pieprzone krzyżujące się chemtrailsy. Przyjemne miejsce.





    A tu... no musiałem cyknąć. Ale zrozumieją tylko nieliczni ;)





    Dane wyjazdu:
    44.27 km 6.00 km teren
    01:56 h 22.90 śr. prędk.
    V-max 37.67 km/h
  • Suma podjazdów m
  • Temperatura 25.0 °C

    Północ

    Czwartek, 2 czerwca 2016 | Komentarze 0

    Wiatr mnie wywiał dziś na daleką północ Warszawy, gdzie w okolicach Mostu Północnego poszukiwałem alternatywnych tras i przejazdów pod przyszłe tripy po okolicy. I tyle, koniec historii.



    Kategoria city


    Dane wyjazdu:
    32.31 km 0.00 km teren
    01:32 h 21.07 śr. prędk.
    V-max 38.37 km/h
  • Suma podjazdów m
  • Temperatura 26.0 °C

    Warszawski chill out

    Wtorek, 24 maja 2016 | Komentarze 0

    Kolejny dzień chill outu na mieście. Tym razem krótki trip po warszawskich bulwarach z kapo, znaczy się z kobietą, czyli wooolno... no ale zawsze coś. Piwko, słońce, plaże i... Doda.

    No Doda, zwyczajnie, przysiadła się na leżaku obok, zjadła lody, pokazała kawałek zajebistego tyłka i poszła. To ta blond po lewej, musicie mi wierzyć na słowo. Teraz żałuję, że nie zaszedłem od przodu, sprzedałbym fotkę Pudelkowi, no ale przy kobiecie trochę się krygowałem. Życie.


    Potem hipsterska La Playa, ale w tygodniu jest tam całkiem przyjemnie, znaczy się pusto. Acz mała kolejka do łoży z baldachimem i widokiem na Stare Miasto była.


    Spiekłem się jak prosiak nad ogniskiem. Nie sądziłem, że powiem to już w maju, ale słońce, dajże żyć!
    Kategoria city, z kapo


    Dane wyjazdu:
    33.75 km 0.00 km teren
    01:29 h 22.75 śr. prędk.
    V-max 45.92 km/h
  • Suma podjazdów m
  • Temperatura 27.0 °C

    Dziewczęta, w górę kiecki

    Poniedziałek, 23 maja 2016 | Komentarze 0

    Takie poniedziałki to ja popieram. W głowie miałem dziś wszystko, tylko nie pracę. Do tego świetnie zgraliśmy się z Celsjuszem i przybiliśmy pjonę w parku, na trawce, w centrum mego miasta. Do tego zimne piwko, coś na ząb i trzy godziny plebejskiego leżenia i nic nie robienia. No, poza obcinaniem opalających się w koło licznych niewiast, ale tą robotę to ja akurat bardzo propsuję, powiedziałbym wręcz, że jestem w tym mistrzem, a nawet łotrem. Arcyłotrem.

    Na dzień dobry dziwnym układem choreograficznym przywitały mnie czilriderki. Chill, czil, czilriderki... pasuje jak ulał.


    Słońce i kobiety, zestaw poprawiający samopoczucie nawet w poniedziałek.




    Bardzo dziwna korba w rowerze. Wiem wiem, jaka korba?


    O, a ta niewiasta co chwilę zastanawiała się nad lodami świderkami, które wołały ją z daleka, ale chyba stwierdziła, że i tak nie pójdzie w cycki, co najwyżej w tyłek, więc tak leżała i rozmyślała o lodach dalej.

     
    No i last but not least... eh. Z przodu też było ok. 

    Kategoria city


    Dane wyjazdu:
    48.59 km 5.00 km teren
    02:02 h 23.90 śr. prędk.
    V-max 34.28 km/h
  • Suma podjazdów m
  • Temperatura 25.0 °C

    Gas... oline

    Niedziela, 22 maja 2016 | Komentarze 0

    Podwarszawskie Gassy, czyli betonowy cypel łączący przeprawą promową Karczew i Otwocki z Konstancinem-Jeziorną i okolicami, są moim paliwem, bywam tu często, głównie dlatego, że trasa wzdłuż Wisły jest bardzo przyjemna dla rowerów, zwłaszcza szosowych i wszech ścigaczy. Drugi powód jest już bardziej prozaiczny - zawsze kręcą się tu zacne niewiasty na pięknych kolarkach, ale to ciiii...











    Dane wyjazdu:
    39.69 km 0.00 km teren
    01:38 h 24.30 śr. prędk.
    V-max 31.71 km/h
  • Suma podjazdów m
  • Temperatura 16.0 °C

    Cierpienia młodego Wertera

    Czwartek, 19 maja 2016 | Komentarze 2

    Jeśli kiedyś zginę przedwcześnie w wypadku, a zginę na pewno, to będzie to śmierć na rowerze. Oczywiście przez kobietę. Przecież to się pochlastać można. No np. dziś, wieczornym poprackowym pląsem ryczącą czterdziechę sobie zapodałem i na powrocie wszedłem w kurs równoległy do jakiegoś wyjątkowo apetycznego kobiecego zadka bosko gibiącego się na wąskim siodle, za którym gotów byłem jechać choćby i do Radomia. Na moje szczęście w nieszczęściu ów apetyczny zadek do Radomia nie jechał. Albo te, no, wieczorne rollkarki. Wybaczam im nawet to, że całą szerokością ścieżek wachlują tymi swoimi długimi nogami. No ale jak one wachlują... To cud, serio, cud wielki jak dług publiczny brutto, że się jeszcze przez te wszystkie lata nie roztrzaskałem na jakieś latarni, tudzież drzewie, acz kilka razy było blisko. Eh, cierpienia młodego Wertera, level pińcet. Trzeba żyć, jakoś, byle jak. I tyle.

    Dane wyjazdu:
    39.46 km 0.00 km teren
    01:37 h 24.41 śr. prędk.
    V-max 36.24 km/h
  • Suma podjazdów m
  • Temperatura 23.0 °C

    Constans

    Wtorek, 10 maja 2016 | Komentarze 0

    Pierwsza "rycząca czterdziestka" w tym roku. Powiem szczerze, że trochę mi już brakowało widoku paralotniarzy na tle zachodzącego słońca gdzieś nad polem rzepakowym w Powsinie. Cykałem im już dziesiątki zdjęć i cholera jasna, znów nie mogłem się powstrzymać. Są trochę jak latarnia morska, constans i bydło w Warsaw Shore. Zawsze w tym samym miejscu, pewne i niezmienne. A ja lubię stabilność.



    A to drugi mój constans. Cyk vol. pińcet. Zmieniają się tylko wieżowce. Romantyzm OFF.



    Dane wyjazdu:
    42.15 km 2.00 km teren
    01:51 h 22.78 śr. prędk.
    V-max 41.13 km/h
  • Suma podjazdów m
  • Temperatura 14.0 °C

    Maraton sraton

    Sobota, 23 kwietnia 2016 | Komentarze 1

    Jutro zaczyna się sezon na zamykanie połowy miasta w weekendy i wkurwianie mieszkańców, czyli biegnie Maraton Warszawski. W zasadzie nic nie mam do biegaczy, sam trochę biegam, ostatnio nawet więcej niż jeżdżę na rowerze, ale lubię to robić sam, po lesie, z dala od zgiełku miasta. Wszelkie maratony, półmaratony, biegi na 10, 5, kilometr w dużych skupiskach ludzkich gdzieś po centrum miast, to dla mnie wyższy poziom absurdu i niedorzeczności. Ok, raz, pięć razy w roku, ale w Warszawie w sezonie letnim nie ma tygodnia, żeby gdzieś nie biegali i w związku z tym nie zamykali ulic. A jak dodamy do tego te durne masy krytyczne i rollkarzy, to ta biedna i tak już wiecznie zakorkowana Warszawa, właściwie może sobie już tylko podciąć żyły z tej bezsilności.

    No ale idzie przywyknąć. Dziś tak wychodząc ze swoim Radkiem z domu na małe czterdzieści nie miałem konkretnego celu, po prostu wsiadłem na niego i pojechałem tam, gdzie mnie wiatr poniósł. A poniósł mnie m.in. na start jutrzejszego maratonu, gdzie trwały gorączkowe prace z ustawianiem band reklamowych, barierek blokujących miasto i innych oznaczeń. Nawet naszła mnie przez moment myśl, co by se przejechać całą jutrzejszą trasę biegu na rowerze, ale na szczęście w tejże samej sekundzie, gdy mnie ta myśl naszła, oddaliła się w nieznanym mi kierunku wraz z głupkowatym wyrazem twarzy. Niemniej jak wróciłem do domu, to się okazało, że na zegarze widnieją 42 maratońskie kaemy, ale, jak słowo daję, to jeno przypadek.

     

    Pokręciłem się po północnych rewirach miasta i przy okazji odwiedziłem nowy, epicki mural, który stał się jednocześnie moim ulubionym w Warszawie. Mural poświęcony dwóm moim nieodżałowanym idolom, hulakom, bawidamkom, pijakom, a przy zupełnej okazji także aktorom, a nawet poetom i wieszczom - Jankowi Himilsbachowi i Zdziśkowi Maklakiewiczowi. Oddałem im hołd, cykłem fotencję i pojechałem dalej szukać błogiego powiewu wiatru w dupę. (Oczywiście nie znalazłem - w tym mieście zawsze wieje ci w ryj).

    Kategoria city


    Dane wyjazdu:
    45.04 km 1.00 km teren
    01:56 h 23.30 śr. prędk.
    V-max 36.94 km/h
  • Suma podjazdów m
  • Temperatura 18.0 °C

    na krótko

    Niedziela, 17 kwietnia 2016 | Komentarze 0

    Krótkie szorty wróciły do łask. Wreszcie. Moje giry to tam nic specjalnego, ale odsłonięte uda biegaczek, rolkarek i rowerzystek... no cud miód i orzeszki. I właściwie to ja tylko tyle chciałem na dziś.

    Kategoria city


    Dane wyjazdu:
    40.78 km 2.00 km teren
    01:47 h 22.87 śr. prędk.
    V-max 39.02 km/h
  • Suma podjazdów m
  • Temperatura 14.0 °C

    10 000

    Niedziela, 3 kwietnia 2016 | Komentarze 1

    18 dni, 11 godzin i około 30 minut potrzebowałem, żeby ze średnią prędkością 22,54 km/h przejechać z Warszawy do mniej więcej Panamy w Ameryce Środkowej, czyli dokładnie 10 000 km w linii prostej. Tabum tss. Dziesięciotysięczny kilometr na Bikestats uczciłem... nijak, bo zapomniałem. Dopiero w domu po powrocie sobie przypomniałem, stąd z tej okazji piję właśnie zimne piwko do monitora. A nieco wcześniej, gdzieś pomiędzy 9 970 a 10 010 kilometrem kręciłem się trochę po mieście i zmagałem z wiatrem oraz z durnymi ludźmi chcącymi popełnić samobójstwo włażąc mi pod rower. Standard.

    I tak np. odwiedziłem nowy zbiornik wodny w Warszawie. Zwie się on Zalew Bardowskiego i powstał w ubiegłym roku ze sztucznego spiętrzenia wód Kanału Bródnowskiego. Znajduje się na Targówku Fabrycznym, czyli wizualny i patologiczny dramat. W lecie spodziewam się tu niezłego zoo, mordobicia i rzeźni, stąd pojawiłem się tu dziś, jeszcze przed oficjalnym rozpoczęciem sezonu na "wypierdalaj kurwa chuju jebany". Wrażenia w sumie pozytywne. Co prawda to mały zbiornik, z chujowym dojazdem, ale pachnie nowością i wszystko jest jeszcze ładne (najdalej we wrześniu będzie już zdewastowane). Chodniczki, pomosty, latarnie, kamery, duża piaszczysta plaża po drugiej stronie i pokraczna wieża widokowa, albo dla samobójców, sam nie wiem, myślę, że autor tego projektu również. Brakuje tylko ławek, cycków i życia. Acz te pojawi się pewnie już za kilka tygodni. Cycki mam nadzieję, że również.



    Niema to tamto. Inspiracja rodem z wieży Burj Al Arab w Dubaju;)


    O, miejscowa patologia już zaznaczyła swój teren. Pozdro dla Agi :D


    "Sezon grillowy rozpoczęty". Mogę się założyć, że właśnie tymi słowami odznaczyli się na fejsbuku.


    Potem trochę Prażki, centrumki i Wisły, by na koniec zahaczyć o Port Czerniakowski, który wzbogacił się o kolejne zajebiste barki mieszkalne. Zazdrość, level master.



    A to jakieś nowe Miejsce. Dosłownie i w przenośni. Gastronomia na barce. Klawy pomysł.


    Sezon rozpoczęli także wakeboardziści. Na poniższym zdjęciu wakeboardzista krzyczy właśnie do operatora wyciągu: "Zwoooolnij kuuurwa!!!", ale ten nie zwolnił. 



    Kategoria city