Wpisy archiwalne w miesiącu

Lipiec, 2010

Dystans całkowity:226.99 km (w terenie 93.00 km; 40.97%)
Czas w ruchu:10:26
Średnia prędkość:21.76 km/h
Maksymalna prędkość:42.00 km/h
Liczba aktywności:4
Średnio na aktywność:56.75 km i 2h 36m
Więcej statystyk
Dane wyjazdu:
29.61 km 3.00 km teren
01:18 h 22.78 śr. prędk.
V-max 32.00 km/h
  • Suma podjazdów m
  • Temperatura 26.0 °C

    Skaryszewski

    Czwartek, 8 lipca 2010 | Komentarze 2

    W ostatni dzień przed wyjazdem na Mazury, delikatna przedpołudniowa pętelka typowo w klimacie inner city. Z żelaznym punktem programu - Parkiem Skaryszewskim. To mój drugi po Łazienkach Królewskich ulubiony warszawski park. Prawdziwa perła w koronie, kompletnie niedoceniana przez lewaków z drugiej strony miasta. Ale może to i lepiej...

    Jest klimat, jest most...



    jest woda, jest moc...



    gdzie kaczki swym kuprem się chwalą...


    tam ludzie beztrosko się opierdalają...


    Tu oto właśnie, dobrzy ludzie mieszkają i wszystkich z lewej strony miasta serdecznie w dupie mają :D



    Mamy w zanadrzu także coś słodkiego - Fabrykę Wedla. Zapraszamy więc do Skaryszewskiego
    Kategoria city


    Dane wyjazdu:
    74.61 km 25.00 km teren
    03:17 h 22.72 śr. prędk.
    V-max 42.00 km/h
  • Suma podjazdów m
  • Temperatura 21.0 °C

    Wietrzne Zalesie

    Środa, 7 lipca 2010 | Komentarze 2

    W Zalesiu Górnym nad stawami, nie byłem już ze 3 lata. A szkoda, bo to przecież fajna rowerowa miejscówka. Zwłaszcza teraz, kiedy w środku tygodnia nie ma nad zalewem tłumu niedzielnych pikników. Dziś w dodatku było znacznie chłodniej niż ostatnio i bardzo wietrznie. Pogoda więc skutecznie wywiała wszelkich interesantów. Oprócz mnie.

    Tak to sobie obmyśliłem


    Do Powsina z wiatrem. Można więc było jechać i jechać bez końca. W samym Powsinie zarządziłem jednak pit stop w małym brzozowym zagajniku. Uwielbiam to miejsce.


    W Zalesiu po staremu. Nic się nie zmieniło. I dobrze.







    Drewniane pomosty potrafią oszukiwać czas i czarować serca. Pinokio zamiast człowiekiem, powinien być pomostem. Ludzie bardziej by go cenili.





    Dane wyjazdu:
    46.31 km 35.00 km teren
    02:21 h 19.71 śr. prędk.
    V-max 34.50 km/h
  • Suma podjazdów m
  • Temperatura 27.0 °C

    Bez pośpiechu

    Poniedziałek, 5 lipca 2010 | Komentarze 0

    Wakacyjnie i bez pośpiechu. Głowa zarządziła wolne od zmartwień. Biali ludzie w pracy, a ja w lesie. Pustym lesie. Tylko ja i On. Boże jak pięknie...


    A potem relaxing u rodziców.

    Przebywający u nich na wczasach york siostry - Tobi, mimo że jest przedstawicielem najgłupszej rasy psów na świecie, to jednak jazda na rowerze nie jest mu obca.


    No a potem to już... jedno wielkie szaleństwo


    Pobawisz się ze mną?


    No ale jak to nie teraz?


    Are You fucking kidding Me?


    Go Fuck Yourself


    A Radonkowi od tego słońca poprzewracało się wszystko we łbie... czy tam supporcie.


    Chwilo, trwaj jak najdłużej.
    Kategoria las, MPK


    Dane wyjazdu:
    76.46 km 30.00 km teren
    03:30 h 21.85 śr. prędk.
    V-max 42.00 km/h
  • Suma podjazdów m
  • Temperatura 27.0 °C

    Zalew na dobry początek

    Sobota, 3 lipca 2010 | Komentarze 1

    Na wstępie się pochwalę. Mam wakacje. 2 tygodnie niczym nieskrępowanej wolności, które co prawda i tak zlecą szybciej niż Najman z ringu MMA, ale to zupełnie nie ważne.

    Zanim jednak wypłynę w mazurski rejs, zamierzam wcześniej poświęcić kilka dni na podkręcenie trochę zamulonego licznika. Dziś pierwszy etap. W towarzystwie dwóch kumpli, zaliczony lajtowy sobotni wypad nad skąpane w słońcu Zegrze.

    Ten na pierwszym planie wsiadł właśnie trzeci raz na rower w tym roku. Rower pożyczony, pił całą noc, w związku z tym spał ze dwie godziny i chyba właśnie wyłaził z niego kac. Wniosek - Przewidywane dramaty :D


    Jadziem...


    ...wzdłuż Kanału Żerańskiego






    Chwilę przed Nieporętem, mała uroczystość. Kolega Radosław właśnie przekroczył tysięczny przejechany kilometr w tym sezonie. Chcieliśmy mu z tej okazji połamać nogi, albo chociaż poprzebijać opony. Cokolwiek. Skończyło się jednak na umoczeniu jednego buta. No cóż... zawsze coś.



    No i nasza zalewajka. Wodna mekka Warszawiaków.


    W tym miejscu obaj mnie opieprzyli, bo zamiast sfotografować piękny biust który właśnie przemknął obok nas na rowerze... ja fociłem ich.


    Mieli rację, no ale serio nie zauważyłem. Wsiadłem więc na rower i dogoniłem :]


    Inne dziewczyny z portu.





    No i na koniec jeszcze nostalgiczny rzut obiektywem na białe żagle. Jeszcze chwila. Już nie długo...