Wpisy archiwalne w miesiącu

Kwiecień, 2015

Dystans całkowity:198.12 km (w terenie 4.00 km; 2.02%)
Czas w ruchu:08:41
Średnia prędkość:22.82 km/h
Maksymalna prędkość:48.42 km/h
Liczba aktywności:4
Średnio na aktywność:49.53 km i 2h 10m
Więcej statystyk
Dane wyjazdu:
42.90 km 2.00 km teren
01:49 h 23.61 śr. prędk.
V-max 34.28 km/h
  • Suma podjazdów m
  • Temperatura 15.0 °C

    Świnia jaka jest, każdy widzi

    Czwartek, 30 kwietnia 2015 | Komentarze 2

    Majówkę czas zacząć. Co prawda zapowiada się ona mało rowerowa, niemniej pierwszy wolny dzień od gułagu uczciłem krótkim tripem po zapracowanym mieście, wszak nie padało, a nawet i słońce świeciło, szok i niedowierzanie. Jako, że niemal wszyscy jeszcze w fabrycznych mordorach, to się trochę pokręciłem po zwykle obleganych, głównie w weekendy miejscach. Zasadniczo to na nic ciekawego się nie natknąłem, żeby od razu sfocić, poza... świnią. Tak, świnią. Normalnie owłosiona locha, być może guziec (taka świnia z Afryki), zaczesany modnie po hipstersku i zakuty w gustowną czerwoną obrożę spacerował sobie ze swoim panem na smyczy nad Wisłą. To już druga taka miejska świnia na którą natrafiłem w ostatnich tygodniach w Warszawie. Moda jakaś, czy ki chuj?

    Kategoria city


    Dane wyjazdu:
    40.46 km 0.00 km teren
    01:35 h 25.55 śr. prędk.
    V-max 34.28 km/h
  • Suma podjazdów m
  • Temperatura 21.0 °C

    Szybki i wściekły

    Poniedziałek, 27 kwietnia 2015 | Komentarze 0

    Kolejne czterdzieści po pracy, szybko i wściekle w ten ciepły, wypełniony wszech zajebistością wieczór. Aż chciało się zrobić więcej, ze sto nawet. Szkoda, że to ostatni taki cieplak w ciągu najbliższych kilkunastu dni, ponoć znów zima nadciąga, wiadomo - majówka, Pogoda to szmata, dziwka i suka. Rzekłem.
    Dziś dzień bez fotki. Bo tak.

    Dane wyjazdu:
    40.48 km 0.00 km teren
    01:37 h 25.04 śr. prędk.
    V-max 31.97 km/h
  • Suma podjazdów m
  • Temperatura 17.0 °C

    Rycząca czterdziestka vol.1

    Piątek, 24 kwietnia 2015 | Komentarze 0

    Pierwsza wieczorna rycząca czterdziestka w tym roku zaliczona.
    Lepiej późno niż... wiadomo.

    Eh, te wieczorne rowerzystki... jak żyć?



    Dane wyjazdu:
    74.28 km 2.00 km teren
    03:40 h 20.26 śr. prędk.
    V-max 48.42 km/h
  • Suma podjazdów m
  • Temperatura 18.0 °C

    Cieplarniany armagedon

    Sobota, 11 kwietnia 2015 | Komentarze 0

    Pierwszy prawdziwie ciepły weekend w tym roku sprowadził nad Warszawę (pewnie także i na cały kraj) klimatyczny armagedon. Skutkiem jego bezlitosnego uderzenia było wylanie się na wszystkie parki, ławki, trawniki, chodniki, ulice i plaże milionów ludzi, którzy w zderzeniu się z ciepłem promieniowania słonecznego zwyczajnie... zgłupieli. Po siedmiu miesiącach szarzyzny i zimna spragniony ciepła ludzki organizm dostał dawkę około dwudziestostopniowego Celsjusza. Niektórych zabił od razu, innych męczył długimi godzinami, głównie w pozycji leżącej z zimnym piwkiem w rękach. Ja również dałem mu się sobą zamieść. Lubię tą mordęgę.

    Moja aktualna kobieta kupiła sobie w końcu rower i na ten dzień przypadł jej, w sumie to nasz wspólny cyklo-debiut. Na tą okazję... pomalowała sobie pazurki pod kolor rękawic. Kobiety... nie ma co ich rozumieć, trzeba się im poddać, acz to czasem jest cholernie trudne.


    Pojeździlim my trochę po zapchanym wszech ludzkością mieście, aż w końcu zameldowaliśmy się na nadwiślańskiej plaży miejskiej, która z góry wyglądała niczym Mordor zawalony milionami orków.


    Typowa karma dla orków. Jedli ją niemal wszyscy.


    Po trzech tygodniach poszukiwań znaleźliśmy w końcu kawałek wolnego miejsca


    ...i oddaliśmy się plebejskiemu smażingowi, połączonego z łomżingiem, sommersbingiem i innymi używkami. Życie znów nabrało kolorów.

    Kategoria city, 70plus, z kapo