Wpisy archiwalne w miesiącu

Marzec, 2015

Dystans całkowity:121.91 km (w terenie 10.00 km; 8.20%)
Czas w ruchu:05:14
Średnia prędkość:23.29 km/h
Maksymalna prędkość:37.67 km/h
Liczba aktywności:3
Średnio na aktywność:40.64 km i 1h 44m
Więcej statystyk
Dane wyjazdu:
45.78 km 4.00 km teren
01:53 h 24.31 śr. prędk.
V-max 35.89 km/h
  • Suma podjazdów m
  • Temperatura 12.0 °C

    halo, tu brzoza

    Niedziela, 29 marca 2015 | Komentarze 0

    Niewiele czasu dziś miałem na rower niestety, w związku z czym zrezygnowałem z fajnego wypadu do KPN w kilka osób, ale co się odwlecze, to nie uciecze - "jeszcze tu wrócimy, z Olem". Ale na szybki trip na południowy zachód, by przybić piątkę z moimi ulubionymi brzózkami w Powsinie, no to czasu miałem już w sam raz. W jedną mańkę pod ten jebany wiatr, powrót już zaś po szurkowsku, w dodatku na 10 km uczepiłem się tylnego koła pięknej, seksistowskiej kolarki, ah... co to był za boski zadek i świetne tempo jakie kręciła. Szkoda, że nie umiem w czasie jazdy wytargać jedną ręką aparatu z plecaka i zrobić zdjęcie. Na szczęście widok ten został zapisany na twardym dysku w mej bani.

    Słynne brzózki w Powsinie, które leczą. Nie wiem dokładnie z czego, ale według internetów i amerykańskich naukowców: "substancje zawarte w liściach, kwiatach i korze brzóz mają właściwości bakteriobójcze, przeciwbólowe i przeciwzapalne. Soki i olejki poprawiają samopoczucie i dodają sił, a drzewa jonizują ujemnie normując tym samym ciśnienie krwi, przyspieszając metabolizm i odprężając układ nerwowy. Obejmowanie brzóz sprzyja szybszemu przyswajaniu sobie wiedzy, poprawia nastrój i dodaje energii. Dotykanie, głaskanie i przytulanie się do drzew ułatwia więc powrót do równowagi z naturą". Tak mówią, ale ja tam nie wiem, wolę przytulać się do kobiet, niemniej lubię te brzózki i fajnie jest przy nich trochę posiedzieć.

    Kategoria city


    Dane wyjazdu:
    36.12 km 1.00 km teren
    01:36 h 22.57 śr. prędk.
    V-max 37.67 km/h
  • Suma podjazdów m
  • Temperatura 13.0 °C

    Panienka wiosenka

    Sobota, 21 marca 2015 | Komentarze 0

    No i stało się, zanim się człowiek ogarnął, doszedł do siebie po Sylwestrze, tłustym czwartku i dniu kobiet, ni stąd ni zowąd nastała wiosna. Przywitała się z charakterystyczną dla siebie klasą i dostojnością - Słońcem i lekko krzepiącym ciepełkiem. Postanowiłem więc z nią trochę pobaraszkować i nieco posmyrać po częściach intymnych.

    Radon Anno Domini 2015 doczekał się nowych szwabskich oponek i chyba także zdjęcia profilowego.


    Jest pierwszy objaw wiosny w tym roku. Utopiona Marzanna bez łba. Tuż obok czatujący na zmianę swojego zimowego miejsca cumowania statek z papieru.


    Na Starą Pragię zawitała nowoczesność. Aż trochę kuje w oczy... ta nowoczesność. Jest tak jakby trochę metroseksualna.




    Wreszcie uwolniono w tym roku warszawską Syrenkę. Odsiedziała za kratami dwa lata za niewinność i nawet nikt jej nie przeprosił.


    A oto nowy most w Warszawie. Pieszo-rowerowy, betonowy, otoczony naturalnym porostem chaszczów. Natura 2000.


    Radonek poprosił mnie o selfie


    I w ogóle wzięło go na ckliwość i romantyczność. Chyba się starzeje.
    Kategoria city


    Dane wyjazdu:
    40.01 km 5.00 km teren
    01:45 h 22.86 śr. prędk.
    V-max 30.93 km/h
  • Suma podjazdów m
  • Temperatura 12.0 °C

    Pierwsze śliwki

    Niedziela, 8 marca 2015 | Komentarze 0

    No, także tak, wiosna. Tzn. prawie, bardziej na południu, bo w Warszawie jak zwykle telewizja kłamie i zapowiadane wczoraj słońce świeciło tylko na komputerowych grafikach, ale i tak nie ma co wybrzydzać, bo ponad dyszkę w cieniu na początku marca należy przyjąć z pełni szacunkiem i uznaniem. Odkurzyłem Radonka, przetarłem go ścierą, podokręcałem, naciągnąłem, coś tam wyregulowałem i psiknąłem na zachętę smarem, aż rwał asfalt z tej podniety.

    Krótkie tournee po warszawskich cyklobulwarach, tak na rozprostowanie kości. Lubię po kilku zimowych miesiącach obczaić czy coś się zmieniło na mieście pod kątem komfortu dwóch kółek. No i cóż, kilka małych plusów, kilka minusów, dupy nie urwało. Jak to za panowania przenajświętszej Hanki zawsze dziewicy - cudów nie ma, ale też, kto by się ich spodziewał.

    Na dzień doberek najsłynniejszy most III RP. Łazienkowski, im. spalonej stali. Z punktu widzenia roweru jego swąd mi nie wadzi, ale jako, że ja także i zmotoryzowany jestem, to kurwencja tak kolorowo już nie jest. W każdym bądź razie, dwa lata przypału przed nami, krawatami. Nie ma to tamto - strach jest.


    Nad Wisłą pusto i swojsko, gdyż brudno. Werdykt? Bez zmian.


    Hanka dziś II linię metra otworzyła. Mieszkańcy jakoś tak dziwnie podnieceni, niektórzy nawet szczęśliwi i wniebowzięci, wszak przecież to tylko dwuletnie opóźnienie. Jak na standardy stolicy, tyle co nic.


    Kilkaset metrów dalej mieli za to z pompą otwierać w tym roku odnowione bulwary wiślane, mieli, bo się zesrało i zbankrutowało. Szok i niedowierzanie, przetarg wygrywa konsorcjum, które po chwili pada na ryj. Kasa przygarnięta, łapówki pod stołem u swoich docelowych adresatów, rozkopali i zostawili, dokończą za dwa lata. Czekaliśmy na metro, poczekamy też i na bulwary. A jak już je otworzą, to będą premie i nagrody, wszyscy znów będą szczęśliwi. Proste.


    Tymczasem dojeżdżam do Trasy Toruńskiej i co? Gówno. Koniec trasy, ścieżkę zerwali, wypierdalać cebulaki.


    Ale wspominałem tez i o małych plusach. Są dwa. Acz trzeba uważać, żeby plusy nie przysłoniły minusów. Wreszcie po dwóch latach można sobie od Mostu Gdańskiego wzdłuż Wisły pojechać na północ asfaltem równym jak przekrój poprzeczny klatki piersiowej Agaty Buzek. Sukces Faktu.


    Na koniec największy i zarazem najmniejszy plus, którego absolutnie się nie spodziewałem. Na Mariensztacie, przy "Pod Baryłką", i Moście Śląsko-Dąbrowskim, przy moim często uczęszczanym skrócie z Powiśla na północ ktoś w końcu wziął i zrobił ścieżkę na nasypie. Ot tak. Aż dziwnie tak teraz, po tych wszystkich latach zsiadania z roweru i targania go po schodkach po prostu sobie jak biały człowiek wjechać i zjechać. Cuda. Aż klękłem i ucałowałem stópki Matki Boskiej.


    Niestety z plusów to na razie tyle. Ale będę ich jeszcze szukał, bezapelacyjnie i do samego końca, mojego, lub jej.
    Kategoria city