Wpisy archiwalne w miesiącu

Maj, 2017

Dystans całkowity:250.83 km (w terenie 49.00 km; 19.54%)
Czas w ruchu:11:17
Średnia prędkość:22.23 km/h
Maksymalna prędkość:33.20 km/h
Suma podjazdów:450 m
Suma kalorii:7227 kcal
Liczba aktywności:6
Średnio na aktywność:41.80 km i 1h 52m
Więcej statystyk
Dane wyjazdu:
35.77 km 20.00 km teren
01:45 h 20.44 śr. prędk.
V-max 31.20 km/h
  • Suma podjazdów 64 m
  • Kalorie 868 kcal
  • Temperatura 27.0 °C

    Kac MPK

    Niedziela, 28 maja 2017 | Komentarze 0

    Na kaca najlepsze jest piwo, okład z młodych piersi lub sok z kiszonej kapusty. Jako, że pod ręką miałem dziś tylko piwo, z pewnym żalem zdecydowałem się na opcję pierwszą (eh te cycki), ale dodałem tej konkurencji nieco kolorytu i wpierw postanowiłem skurczybyka wypocić w siodle, by potem w nagrodę przechylić złocistą ambrozję z oszronionej butelki. No taki plan, acz z pewnością miewałem lepsze. Pokręciłem się więc po dawno niewizytowanym MPK, o kacu zapomniałem już po kilku kilometrach, ale menda i tak przypomniała o sobie nieco później.

    Generalnie w MPK wszystko toczy się swoim torem. Nic się nie zmieniło i to jest akurat dobra wiadomość.


    W leśniczówce na Dakowie też bez zmian. Nadal mają dobre rogaliki i nieco gorsze piwo.

    I w końcu oaza, osiągnięta nieco wcześniej niż planowałem, ale przegrać z leżakiem, żarciem, piwem i lodami to jak wygrać. 


    Kategoria MPK


    Dane wyjazdu:
    30.76 km 0.00 km teren
    01:19 h 23.36 śr. prędk.
    V-max 32.00 km/h
  • Suma podjazdów 54 m
  • Kalorie 950 kcal
  • Temperatura 22.0 °C

    Saska Kępa

    Sobota, 27 maja 2017 | Komentarze 0

    Saska Kępa nigdy nie pęka. Chyba, że w szwach, tak jak na ten przykład dzisiaj. Święto Saskiej Kępy rok rocznie obchodzone hucznie przywołało dziś tysiące zombiaków (i roznegliżowane zombiaczki - palce lizać) z całej Warszawy, także i mnie, bowiem dałem się namówić na plenerowy koncert, dobra improwizowane ska, jazz i reggae, piwo też dobre i cycki w koło, więc było warto, mimo miliardów człowieków. A potem się pokręciłem jeszcze po mieście, wieczór na plus. Teraz wjeżdża wódka. Życie.

    Kategoria city


    Dane wyjazdu:
    36.62 km 0.00 km teren
    01:34 h 23.37 śr. prędk.
    V-max 32.00 km/h
  • Suma podjazdów 86 m
  • Kalorie 1127 kcal
  • Temperatura 21.0 °C

    Wieczorem

    Poniedziałek, 22 maja 2017 | Komentarze 0

    Wieczorne pląsy po moim skąpanym w waniliowym świetle mieście.
    Lubię to czynić.
    Bardzo.

    Kategoria city


    Dane wyjazdu:
    39.88 km 0.00 km teren
    01:37 h 24.67 śr. prędk.
    V-max 31.50 km/h
  • Suma podjazdów 40 m
  • Kalorie 1290 kcal
  • Temperatura 22.0 °C

    Black Hole Sun

    Czwartek, 18 maja 2017 | Komentarze 0

    Chris Cornell, bohater mojej nastoletniej młodości (starości zresztą również) zmarł dziś niespodziewanie w wieku 52 lat. Cios prosto w splot mojego serducha. Po pracy wgrałem więc do mojego mp3 trochę Soundgarden, trochę Temple Of The Dog, trochę Audioslave, założyłem słuchawki i wsiadłem na rower, by w promieniach zachodzącego słońca pożegnać wielką postać, tak jak starego przyjaciela. R.I.P.



    Dane wyjazdu:
    65.61 km 25.00 km teren
    03:13 h 20.40 śr. prędk.
    V-max 31.70 km/h
  • Suma podjazdów 124 m
  • Kalorie 1744 kcal
  • Temperatura 19.0 °C

    Góry Chobockie

    Sobota, 13 maja 2017 | Komentarze 0

    Góry jak góry, lekko zaokrąglone, tak jak uda Salmy Hayek pagórki, ale jak na Mazowsze małe nie są. Najwyższe Chobockie "szczyty" mają po 140 metrów z hakiem, można się więc trochę spocić. Dowiedziałem się o nich zupełnym przypadkiem kilka tygodni temu latając po okolicach Mińska Maz. palcem po mapie szukając rowerowych inspiracji. Nic o nich nie wiedziałem, łącznie z ich istnieniem, w necie niewiele informacji, żadnych map, oznaczonych szlaków, ot, zielona plama na północ od Mińska, trochę zachęcających zdjęć i tyle. Ok, czyli coś dla mnie. Jadę.

    Brak oznaczonych szlaków pieszych i rowerowych ma w lasach swoje niezaprzeczalne plusy. Największy z nich to ten, że mało ludzi, dzielnych piechurów i rowerzystów zagląda do wewnątrz zielonej oazy. Przez prawie dwie godziny kręcenia się po lasach szukając swoich celów nie spotkałem nikogo. Ok, widziałem jednego lokalsa z psem, który uratował mi dupę i zdradził mi największy sekret o którym niżej. Ale poza tym, błogość, cisza, spokój i... piach.

    Ale z plusami jest też tak, że czasem przysłaniają nam minusy, a te też się dziś trafiły. Np. kilka razy się pogubiłem, zrobiłem bez sensu z 15 km chuj wie gdzie, acz nie, nie bez sensu, każdy kilometr w tych lasach miał sens. Odkryłem dzięki temu minusowi kilka fajnych miejsc, niestety złapałem też gumę. Opona jebnęła jak rakiety Putina w Donbas. Na szczęście miałem zapas, ale wymiana dętki na mokradłach po środku lasu w towarzystwie miliona latających małych brzęczących skurwysynów do komfortowych nie należała.

    Leśne drogi w Górach Chobockich uwielbiają się nagle urywać. Np tak. Ale to było akurat ładne urwanie, więc się nie skarżę.


    Jedno z ciekawszych odkryć. Jezioro, czy tam staw, czy tam wielka kałuża. Ładna. Dokładnie tu wypiłem sobie piwo. Bo miałem. Jedno, ale smakowało jak ambrozja.



    Główny cel wyprawy, którego nie było nigdzie na mapach, więc nie wiedziałem gdzie szukać, przez co trochę bez sensu naruchałem kaemów kręcąc się w koło i bijąc w czoło. A jak w akcie desperacji cofnąłem się do wsi Chobot, to nawet lokalsi nie wiedzieli co to i gdzie to. Na szczęście jedyna człowiecza istota jaką spotkałem w lesie wiedziała, że dawna kopalnia piasku znajduje się w okolicy i nawet wskazała mi to miejsce na mapie. Sam bym za chuja Wacława nie trafił. Szukałem zupełnie gdzie indziej. Ale uparłem się i chuj. Musiałem tu przyjechać, więc przyjechałem.


    Piaszczyste wydmy - pozostałość po nieczynnej kopalni godnie nawiązują do nazwy geograficznej "Góry Chobockie". Nawet są tu jakieś widoki, dupy nie urywają, ale też brzydko nie jest. Człowieków brak, można więc było w spokoju posiedzieć i nieco dychnąć. Jakby ktoś kiedyś szukał, to są od dupy strony, w zasadzie przy samej szosie na Pustelnik kilka km za Cięciwą po lewej stronie. Nie ma za co.




    Dane wyjazdu:
    42.19 km 4.00 km teren
    01:49 h 23.22 śr. prędk.
    V-max 33.20 km/h
  • Suma podjazdów 82 m
  • Kalorie 1248 kcal
  • Temperatura 22.0 °C

    Maj... W to mi graj

    Sobota, 6 maja 2017 | Komentarze 0

    No, w końcu. Jak chcesz to umiesz w to Celsjuszu. Takie to trudne odpalić trochę lampy i zakręcić kurek z wodą? Chociaż raz na kilka dni, chyba na tyle cię chuju stać. Dziś było zacnie, tak jak należy i od razu samopoczucie poszło w górę, a do szaf powędrowały kurtki i inne palta, dzięki czemu ja, samiec alfa romeo znów mogłem się do woli napatrzeć na dekolty i jędrne tyłki w boskich leginsach. Uwielbiam ten plebejski, wiosenny seksizm wiszący w powietrzu. Aż mnie kuje w klatce piersiowej na widok planszy z temperaturami na wtorek, gdzie znów zagoszczą pieprzone ósemki i deszcze. No ale dziś jest fest, pięć na pięć. Szanujmy.


    Nad Wisłą kończą kolejny odcinek ąę promenady, chuj, że z dwuletnim opóźnieniem, na tle naszej polskiej wielowiekowej gospodarności, to jak splunięcie przed siebie. Grunt, że ładnie i czysto. Przynajmniej przez kilka tygodni, do momentu, kiedy oddadzą ją zwierzętom, znaczy się ludziom. Ciągle mi się myli.


    Zaraz obok stoi nowa warszawska Syrenka. Cycki trochę nienaturalne, z twarzy też nie teges, ale poza tym szanuję


    Ale co najważniejsze, wreszcie jest zielono i soczyście i ludzie leżą na trawie i kwiatki rosną, i... zaraz rzygnę tęczą



    A to suprajs mi moja dzielnia Wawer zrobiła. Może nawet nie tyle dzielnia, co dzielni leśnicy, którzy w moim lesie Sobieskiego kilkaset metrów od mojego domostwa dotąd taki se staw mi tak elegancko zrewitalizowali, do tego ławki, pomosty i inne szmery bajery postawili i jakby tego było jeszcze mało, zabronili odpalać grilla i pić alkoholu. Tak więc Januszy z Grażynami oraz małymi Dżessikami i Brajanami brak, za co chwała wam dzielni leśnicy. Będę wpadał częściej.


    Kategoria city