Wpisy archiwalne w miesiącu

Maj, 2016

Dystans całkowity:193.80 km (w terenie 5.00 km; 2.58%)
Czas w ruchu:08:18
Średnia prędkość:23.35 km/h
Maksymalna prędkość:45.92 km/h
Liczba aktywności:5
Średnio na aktywność:38.76 km i 1h 39m
Więcej statystyk
Dane wyjazdu:
32.31 km 0.00 km teren
01:32 h 21.07 śr. prędk.
V-max 38.37 km/h
  • Suma podjazdów m
  • Temperatura 26.0 °C

    Warszawski chill out

    Wtorek, 24 maja 2016 | Komentarze 0

    Kolejny dzień chill outu na mieście. Tym razem krótki trip po warszawskich bulwarach z kapo, znaczy się z kobietą, czyli wooolno... no ale zawsze coś. Piwko, słońce, plaże i... Doda.

    No Doda, zwyczajnie, przysiadła się na leżaku obok, zjadła lody, pokazała kawałek zajebistego tyłka i poszła. To ta blond po lewej, musicie mi wierzyć na słowo. Teraz żałuję, że nie zaszedłem od przodu, sprzedałbym fotkę Pudelkowi, no ale przy kobiecie trochę się krygowałem. Życie.


    Potem hipsterska La Playa, ale w tygodniu jest tam całkiem przyjemnie, znaczy się pusto. Acz mała kolejka do łoży z baldachimem i widokiem na Stare Miasto była.


    Spiekłem się jak prosiak nad ogniskiem. Nie sądziłem, że powiem to już w maju, ale słońce, dajże żyć!
    Kategoria city, z kapo


    Dane wyjazdu:
    33.75 km 0.00 km teren
    01:29 h 22.75 śr. prędk.
    V-max 45.92 km/h
  • Suma podjazdów m
  • Temperatura 27.0 °C

    Dziewczęta, w górę kiecki

    Poniedziałek, 23 maja 2016 | Komentarze 0

    Takie poniedziałki to ja popieram. W głowie miałem dziś wszystko, tylko nie pracę. Do tego świetnie zgraliśmy się z Celsjuszem i przybiliśmy pjonę w parku, na trawce, w centrum mego miasta. Do tego zimne piwko, coś na ząb i trzy godziny plebejskiego leżenia i nic nie robienia. No, poza obcinaniem opalających się w koło licznych niewiast, ale tą robotę to ja akurat bardzo propsuję, powiedziałbym wręcz, że jestem w tym mistrzem, a nawet łotrem. Arcyłotrem.

    Na dzień dobry dziwnym układem choreograficznym przywitały mnie czilriderki. Chill, czil, czilriderki... pasuje jak ulał.


    Słońce i kobiety, zestaw poprawiający samopoczucie nawet w poniedziałek.




    Bardzo dziwna korba w rowerze. Wiem wiem, jaka korba?


    O, a ta niewiasta co chwilę zastanawiała się nad lodami świderkami, które wołały ją z daleka, ale chyba stwierdziła, że i tak nie pójdzie w cycki, co najwyżej w tyłek, więc tak leżała i rozmyślała o lodach dalej.

     
    No i last but not least... eh. Z przodu też było ok. 

    Kategoria city


    Dane wyjazdu:
    48.59 km 5.00 km teren
    02:02 h 23.90 śr. prędk.
    V-max 34.28 km/h
  • Suma podjazdów m
  • Temperatura 25.0 °C

    Gas... oline

    Niedziela, 22 maja 2016 | Komentarze 0

    Podwarszawskie Gassy, czyli betonowy cypel łączący przeprawą promową Karczew i Otwocki z Konstancinem-Jeziorną i okolicami, są moim paliwem, bywam tu często, głównie dlatego, że trasa wzdłuż Wisły jest bardzo przyjemna dla rowerów, zwłaszcza szosowych i wszech ścigaczy. Drugi powód jest już bardziej prozaiczny - zawsze kręcą się tu zacne niewiasty na pięknych kolarkach, ale to ciiii...











    Dane wyjazdu:
    39.69 km 0.00 km teren
    01:38 h 24.30 śr. prędk.
    V-max 31.71 km/h
  • Suma podjazdów m
  • Temperatura 16.0 °C

    Cierpienia młodego Wertera

    Czwartek, 19 maja 2016 | Komentarze 2

    Jeśli kiedyś zginę przedwcześnie w wypadku, a zginę na pewno, to będzie to śmierć na rowerze. Oczywiście przez kobietę. Przecież to się pochlastać można. No np. dziś, wieczornym poprackowym pląsem ryczącą czterdziechę sobie zapodałem i na powrocie wszedłem w kurs równoległy do jakiegoś wyjątkowo apetycznego kobiecego zadka bosko gibiącego się na wąskim siodle, za którym gotów byłem jechać choćby i do Radomia. Na moje szczęście w nieszczęściu ów apetyczny zadek do Radomia nie jechał. Albo te, no, wieczorne rollkarki. Wybaczam im nawet to, że całą szerokością ścieżek wachlują tymi swoimi długimi nogami. No ale jak one wachlują... To cud, serio, cud wielki jak dług publiczny brutto, że się jeszcze przez te wszystkie lata nie roztrzaskałem na jakieś latarni, tudzież drzewie, acz kilka razy było blisko. Eh, cierpienia młodego Wertera, level pińcet. Trzeba żyć, jakoś, byle jak. I tyle.

    Dane wyjazdu:
    39.46 km 0.00 km teren
    01:37 h 24.41 śr. prędk.
    V-max 36.24 km/h
  • Suma podjazdów m
  • Temperatura 23.0 °C

    Constans

    Wtorek, 10 maja 2016 | Komentarze 0

    Pierwsza "rycząca czterdziestka" w tym roku. Powiem szczerze, że trochę mi już brakowało widoku paralotniarzy na tle zachodzącego słońca gdzieś nad polem rzepakowym w Powsinie. Cykałem im już dziesiątki zdjęć i cholera jasna, znów nie mogłem się powstrzymać. Są trochę jak latarnia morska, constans i bydło w Warsaw Shore. Zawsze w tym samym miejscu, pewne i niezmienne. A ja lubię stabilność.



    A to drugi mój constans. Cyk vol. pińcet. Zmieniają się tylko wieżowce. Romantyzm OFF.