Wpisy archiwalne w miesiącu

Marzec, 2011

Dystans całkowity:64.71 km (w terenie 5.00 km; 7.73%)
Czas w ruchu:02:57
Średnia prędkość:21.94 km/h
Maksymalna prędkość:33.50 km/h
Liczba aktywności:2
Średnio na aktywność:32.36 km i 1h 28m
Więcej statystyk
Dane wyjazdu:
28.26 km 5.00 km teren
01:19 h 21.46 śr. prędk.
V-max 32.50 km/h
  • Suma podjazdów m
  • Temperatura 6.0 °C

    Trochę zimno

    Niedziela, 27 marca 2011 | Komentarze 1

    Początek wiosny, póki co, nie jest pisany ludziom pracy. W tygodniu, kiedy to przeciętny korporacyjny szczur musi tkwić do późna w budynku ze szkła i aluminium i zarabiać na podzespoły dla swojego roweru, Celsjusz w tym czasie serwuje bezchmurne niebo i wkurwiająco wysokie temperatury powietrza. Ale jak już nadchodzi weekend, to skubaniec zakręca kurek z ciepłą wodą i człowiek pracy musi obejść się smakiem. To już drugi weekend z rzędu gdzie taka sytuacja się powtarza. Wczoraj rano za oknem leżał jeszcze śnieg, ale dziś mimo niskiej temperatury, postanowiłem wykorzystać chwilowy zastój w opadach i w asyście słońca oraz w kilku warstwach odzieży, wylazłem wreszcie z tej nory i wyprowadziłem Radona na spacer.

    Przy Yacht Clubie przystanąłem na chwilę, by cyknąć nostalgiczną fotkę zadbanej renóweczce cztery. To był mój kiedyś jeden z ulubionych resoraków.


    Chwilę potem coś mnie tknęło i zjechałem z asfaltu, by zobaczyć jak prezentuje się praski brzeg Wisły z odległości tzw. "na wyciągniecie ręki". Nie mogłem się oprzeć i wykonałem romantyczne zdjęcie na plaży. Temperatura odczuwalna - zero stopni.


    Czystość Wisły tego sezonu zapowiada się całkiem obiecująco. Być może śmiertelność spowodowana zarażeniem się wszech maści syfem wiślanym, spadnie w tym roku do tylko 30 osób.


    Od Mostu Poniatowskiego rozpoczyna się ciągle budowana jeszcze ścieżka przyrodnicza. Byłem dość sceptyczny, ale dziś zmieniłem zdanie. Zyskaliśmy kilka naprawdę fajnych rowerowych kilometrów po ubitej ziemi. Przynajmniej do pierwszej wysokiej wody.



    Przy okazji wielomiesięcznej wycinki krzaczorów i nadmiaru drzew na praskim brzegu, lewy brzeg Warszawy odsłonił się na tyle, by można było nacieszyć oko licznymi panoramkami.




    Zmarzłem jak Jasio Mela na biegunie. Wiosno, bez jaj... napieraj.
    Kategoria city


    Dane wyjazdu:
    36.45 km 0.00 km teren
    01:38 h 22.32 śr. prędk.
    V-max 33.50 km/h
  • Suma podjazdów m
  • Temperatura 10.0 °C

    Już jest

    Sobota, 12 marca 2011 | Komentarze 1

    Przyszła wiosna, matka natura podarowała nam chwile dozwolonego szaleństwa. Dziękujemy.
    Po pięciu długich, zimnych miesiącach znowu w siodle. Nie znajduję słów by wyrazić w tym miejscu swojego zadowolenia. Uwielbiam ten moment. Kompletowanie miesiącami sprzętu, szykowanie roweru do rozpoczynającego się, mam nadzieję, długiego i owocnego sezonu. No i te pierwsze podrygi ciepłego słońca, które bezlitośnie skuwa centymetry śniegu i pękającego lodu. Dziś pierwsze kilometry po starych miejskich śmieciach, tak w sam raz na rozprostowanie kości.

    Zimowy krajobraz nad Wisłą jeszcze w przewadze...


    Ale Antoni ze swym wiernym i wieloletnim kompanem Zbyszkiem wprost wniebowzięci, że nie muszą już wiercić przerębli na lodzie.


    Michał już trzeci kwadrans podziwia panoramę skąpanego w słońcu Starego Miasta.


    Narodowe żurawie z dumą prężą się przed tysiącami spacerującymi bulwarem Warszawiakami. To już ostatnia wiosna z ich udziałem.


    Azor wyprowadził Anię na spacer


    A tu, no cóż. Nie da się ukryć. Wiosna Panie sierżancie. Toż to piękniejszy widok od jednonogiego bociana ;)
    Kategoria city