Wpisy archiwalne w miesiącu

Październik, 2014

Dystans całkowity:91.48 km (w terenie 7.00 km; 7.65%)
Czas w ruchu:03:45
Średnia prędkość:24.39 km/h
Maksymalna prędkość:36.94 km/h
Liczba aktywności:2
Średnio na aktywność:45.74 km i 1h 52m
Więcej statystyk
Dane wyjazdu:
51.13 km 5.00 km teren
02:03 h 24.94 śr. prędk.
V-max 31.97 km/h
  • Suma podjazdów m
  • Temperatura 21.0 °C

    Ostatni prom

    Poniedziałek, 13 października 2014 | Komentarze 0

    Znów uśmiechnęło się do mnie małe szczęście. Ponownie wpadł mi dzień wolny od gułagu w ciepły i słoneczny dzień. Nie było się więc nad czym dłużej zastanawiać, tylko czym prędzej ujarzmiłem samo wyrywające się do jazdy siodło. Nogi i wiatr zawiozły mnie na południe wzdłuż Wisły, do moich ulubionych Gass, tyle, że plan na powrót miałem w głowie już zgoła inny.

    Tak. Jesień w takiej odsłonie lajkuję zawsze


    Po drodze w pewnym momencie poczułem się jak na Łebskich wydmach. 


    W końcu Gassy. Tu także betonowy pomost cały skąpany jest w boskiej jesieni.



    Moja opcja na inny powrót właśnie dopływa do brzegu. Postanowiłem dziś wrócić sobie przez Karczew i Otwock.


    Dla lokalsów jest to świetny skrót na drugą stronę Wisły. Można oszczędzić w ten sposób nawet kilkadziesiąt kilometrów. Dla mnie z kolei, jest to po prostu całkiem zacna atrakcja turystyczna.


    Kilka minut zabawy i 5 zł od łba z rowerem. Mimo wszystko warto. Zawsze to jakaś rozrywka.


    Kapitan żeglugi śródlądowej klasy B doświadczenie zbierał w lokalnych spelunach.


    Cóż. Z drugiej strony Wisła wygląda dokładnie tak samo, tyle, że z drugiej strony.


    Był to z pewnością mój pierwszy, a jednocześnie także ostatni prom tego sezonu. Jakby kto chciał jeszcze z niego skorzystać, kursuje do końca listopada.


    Dane wyjazdu:
    40.35 km 2.00 km teren
    01:42 h 23.74 śr. prędk.
    V-max 36.94 km/h
  • Suma podjazdów m
  • Temperatura 16.0 °C

    Liście lecą z drzew

    Sobota, 4 października 2014 | Komentarze 0

    Zanim się człowiek obejrzał, liście zdążyły już spaść z drzew, wyjąłem też kurtkę z szafy i zapomniałem jak to jest mieć na sobie krótkie spodenki. Kiedy to się stało? Jesień może i jest wizualnie piękna, tak mówią i tak też wygląda na zdjęciach, ale ja jej nie lubię. Jest jak niedziela. Niby fajny, leniwy dzień, wolny od pracy, ale zaczyna już nad tobą ciążyć podła świadomość, że jutro jest już poniedziałek, znaczy się zima. Niemniej wylazłem dziś trochę ze swojej jaskini rozprostować kości i pokręciłem się po jesiennym, skąpanym w słońcu mieście.

    Tydzień temu otworzyli zamkniętą przez prawie dwuletnie wykopaliska archeologiczne, znaczy się budowę metra ulicę Świętokrzyską. Wiadomo, idą wybory, więc raptem się teraz wszystko otwiera. Ulica w nowej odsłonie, węższej o kilka pasów jezdni i szersza o ścieżkę rowerową oraz autostradę dla pieszych. Niby pomysł zacny, wielkomiejski, ale wykonanie różni się znacząco od ówczesnych projektów. Zamiast drzew są donice, poza tym jest jakoś tak... miałko i smutno.



    Za to pojawiła się już pierwsza wielkoformatowa reklama (uwaga, lokowanie produktu). Mój kraj, taki piękny.


    A tu sentymentalny szot. Powoli burzony już budynek Sezamu i widoczne jeszcze pozostałości po pierwszym McDonaldzie w Polsce. W 1992 roku stałem tu w kolejce w dniu jego otwarcia po mojego pierwszego w życiu hamburgera. Znak czasów. Sentymentalizm OFF.


    Plac Grzybowski, jeden z najbardziej malowniczych fragmentów miasta. Tu jesień wygląda bez zastrzeżeń, a nawet można się z nią zaprzyjaźnić.


    Port Czerniakowski i... coś. Nie wiem co, ale podoba mi się. Musiałem cyknąć, bo może ktoś mi to kiedyś wyjaśni.


    I wsjo. Mam nadzieję, że to jeszcze nie ostatni wpis w tym roku.
    Kategoria city