Wpisy archiwalne w kategorii

city

Dystans całkowity:6936.26 km (w terenie 341.00 km; 4.92%)
Czas w ruchu:295:12
Średnia prędkość:23.50 km/h
Maksymalna prędkość:52.50 km/h
Suma podjazdów:2128 m
Suma kalorii:34469 kcal
Liczba aktywności:171
Średnio na aktywność:40.56 km i 1h 43m
Więcej statystyk
Dane wyjazdu:
40.05 km 0.00 km teren
01:44 h 23.11 śr. prędk.
V-max 31.50 km/h
  • Suma podjazdów 81 m
  • Kalorie 1176 kcal
  • Temperatura 18.0 °C

    Sajonara

    Niedziela, 14 października 2018 | Komentarze 1

    Wszystko co dobre kiedyś musi się skończyć, nie wiem dlaczego, po prostu tak już jest. Gdzie jak gdzie, ale w przyrodzie jakaś prawidłowość i równowaga muszą jednak funkcjonować, inaczej wszyscy byśmy się zachlali i pozabijali nazwajem. Coś się kończy, coś innego zaczyna, życie. U mnie także nastał więc pewien symboliczny koniec. Po 12 latach stwierdziłem, że dalsze prowadzenie bikestats jest bez sensu. Z ręką na sercu powiem, że mi się znudziło. Za dużo z tym pieprzenia. W dobie gps wystarczy zgrać swoje statsy z urządzenia i już. To wszytko. Nie trzeba wszystkiego przepisywać na stronę, wgrywać zdjęcia, wszystko po to, zeby zajrzało tu kilkanaście osób. Nie chce mi się i już. Poza tym mam też inne obowiązki na łbie, np. karmienie niewdzięcznego kota. Także tego, żeby nie przedłużać. Miło było. Szerokości, bajo.



    Kategoria city


    Dane wyjazdu:
    34.95 km 0.00 km teren
    01:55 h 18.23 śr. prędk.
    V-max 30.45 km/h
  • Suma podjazdów 52 m
  • Kalorie 956 kcal
  • Temperatura 23.0 °C

    Defilada

    Środa, 15 sierpnia 2018 | Komentarze 0

    15 sierpnia, dzień święty święcić. Święto Wojska Polskiego to nie tylko dzień wolny od pracy, ale także dzień, w którym zatrzęsła się ziemia w Warszawie, i na niebie, i w monopolowych. Wsiedliśmy z kobitą na rower i pojechaliśmy poświętować, trochę też podjeść i popić. Fajny dzień.

    Czy konie mnie słyszą?


    Nie bój się mały, ty też będziesz kiedyś duży


    Latajo, gadajo, pełen serwis


    Z gracją i z poszanowaniem przepisów ruchu drogowego. Szacun


    Ludzi miliard. I nagle sobie przypomniałem, że ja przecież nie lubię ludzi, zatem w tył zwrot i odmaszerować

    Kategoria city, z kapo


    Dane wyjazdu:
    41.44 km 0.00 km teren
    01:39 h 25.12 śr. prędk.
    V-max 32.40 km/h
  • Suma podjazdów 42 m
  • Kalorie 1310 kcal
  • Temperatura 28.0 °C

    Miesiąc

    Czwartek, 9 sierpnia 2018 | Komentarze 0

    Środek sezonu, a tu takie kwiatki. Los (chce ze mną grać w pokera, raz mi daje raz zabiera) mnie rozdzielił z rowerem na równy miesiąc, nawet z hakiem, że aż tak dziwnie mi na duszy było, a w głowie siedziało dziwne uczucie, że czegoś mi w życiu brakuje. No ale taki lajf, że czasem zwyczajnie brakuje czasu na przyjemności i inne pierdoły. Dziś przeprosiłem się na chwilę z siodłem, mam nadzieję, że jeszcze w tym roku trochę polatam. Póki co szybka i rozruchowa pętla z cyklu R40. 

    Dane wyjazdu:
    41.68 km 0.00 km teren
    01:44 h 24.05 śr. prędk.
    V-max 34.20 km/h
  • Suma podjazdów 67 m
  • Kalorie 1291 kcal
  • Temperatura 20.0 °C

    Trochę

    Piątek, 29 czerwca 2018 | Komentarze 0

    Trochę mnie tu nie było, trochę wyjeżdżałem, trochę pracowałem, trochę nie mam życia i trochę lato się spieprzyło, a w ogóle to już dnia ubywa i zanim się obejrzymy skiśniemy w jesiennej zamule. No ale póki co dziś trochę przygrzało, ale też i powiało, w końcu więc trochę depnąłem w te dwa durne pedały, takie trochę wieczorne randez-vous po witającym się z alkoholowym melanżem mieście mi wyszło z przerwą na nocne trochę kino, wszak Filmowa Stolica ruszyła już pełną parą i jej program w tym roku jakby jeszcze bardziej się napiął. I dobrze. Niech miejskie i przyjezdne chamy się zderzają z kulturą, może coś z tej kolizji jeszcze dobrego nas spotka. A może nie.

    Czerwiec, dobranoc. Byłeś całkiem spoko. Truskawki też. Teraz to już z górki.

    A teraz kino. A nie, to nie to, acz też fajne. Przykucnąłem na chwilę, ale trochę nudy na ekranie.


    Wiem, ze pokazy są darmowe, szanuję, ale 20 minut opóźnienia, potem 15 min reklam, potem 30 minut prelekcji, kurwa, czy filmy się w ogóle jeszcze liczą?

    Kategoria baj najt, city


    Dane wyjazdu:
    40.27 km 0.00 km teren
    01:36 h 25.17 śr. prędk.
    V-max 30.70 km/h
  • Suma podjazdów 71 m
  • Kalorie 1261 kcal
  • Temperatura 20.0 °C

    Mundial srundial

    Czwartek, 14 czerwca 2018 | Komentarze 0

    Mundial srundial, ledwo się zaczął, a już mam go trochę dość, głównie ze względu na wyskakujące z każdej lodówki i bilboardu a to reklamodawcy, a to dziennikarza, a to polityka czy innego celebryty, który to chciałby się ogrzać w blasku Lewandowskiego i spółki. Żeby tego było jeszcze mało, to te orły Nawałki też są wszędzie - w reklamach Rexony, Gillette, Samsunga, Manty i w innych, nic nieznaczących bzdurach ósmej potrzeby. No ale takie czasy i taki upadek obyczajów, trzeba się zdystansować i żyć samym sportem próbując przy tym oddzielać ziarno od gówna.

    Dziś w meczu otwarcia było takie gówno właśnie, czyli Arabia Saudyjska, którą mam wrażenie, że ograłaby nawet reprezentacja mojego trzepaka, i to do lat czternastu. Straszna padlina. Dlatego musiałem po tym wspaniałym widowisku i ciągłym patrzeniu na Władimira Władimirowicza Putina, którego bezustannie pokazywał realizator (chyba ze strachu) dotlenić mięśnie w nogach i zresetować czaszkę. 40-kilometrowa szybka pętelka po wieczornym mieście dobrze mi zrobiła.



    Ok, dawać już te meczywa naszych.
    Kategoria baj najt, city


    Dane wyjazdu:
    44.05 km 5.00 km teren
    01:51 h 23.81 śr. prędk.
    V-max 36.20 km/h
  • Suma podjazdów 101 m
  • Kalorie 1304 kcal
  • Temperatura 25.0 °C

    Pomieście

    Sobota, 2 czerwca 2018 | Komentarze 0

    Miało dziś cały dzień lać i grzmieć, a tu całkiem niezły numer wywinęła pogoda synoptykom. I klawo. Miałem chwilę czasu to się pokręciłem po mieście. Odwiedziłem dawno niewidziane Młociny i okolice, a na koniec i w nagrodę zjadłem sobie pyszne souvlaki w picie. Nad Wisłą fajno jest.


    Kategoria city


    Dane wyjazdu:
    64.88 km 5.00 km teren
    02:57 h 21.99 śr. prędk.
    V-max 42.00 km/h
  • Suma podjazdów 200 m
  • Kalorie 1922 kcal
  • Temperatura 25.0 °C

    Korona Warszawy

    Niedziela, 27 maja 2018 | Komentarze 0

    W życiu każdego mężczyny przychodzi czasem taki dzień, w którym postanawia zrobić coś zupełnie bezsensownego, a jednocześnie wielkiego na tyle, by się tym faktem szczycić przed kumplami przy piwie. Co prawda zdarza mi się to nader często, ale w tym tygodniu po raz pierwszy, więc chyba warto szepnąc o tym kilka akapitów. Otóż korzystając z wolnej niedzieli w której w końcu nikt nie truł mi dupy, nie musiałem jechać dziś ani na zakupy, ani na lody, ani na działkę, czy grilla, nie musiałem też iśc spać, żeby odpocząć po weekendowych bachanaliach, postanowiłem więc zrobić z tym dniem coś nieco bardziej treściwego.

    Wsiadłem na rower i zdobyłem Koronę Warszawy. Tak właśnie.

    Korona, czyli wjechałem na wszystkie najbardziej liczące się szczyty (hehe) Warszawy. Może nasza stolica nie jest zbyt górzysta, powiedziałbym wręcz, że zupełnie nie jest, nie można ją nawet nazwać umiarkowanie pagórkowatą, niemniej kilkoma sensownymi z punktu widzenia nizin podjazdami możemy się tutaj pochwalić. Odważniejsi ode mnie, którzy już nawet zdobyli Koronę Warszawy o zgrozo - zimą - i to bez poręczowania oraz strat ludzkich, ustalili, że w jej skład wchodzą następujące szczyty: Kopiec Powstania Warszawskiego (121 m. n.p.m), Wzgórze Trzech Szczytów, lub po prostu Górka Kazurka (134 m. n.p.m.), Kopa Cwila (117 m. n.p.m.), Góra Szczęśliwicka (152 m. n.p.m.), Kopiec Moczydłowski (131 m. n.p.m.) oraz Gnojna Góra (ok. 101 m.n.p.m.).

    Brzmi niezwykle groźnie, ale ja lubię podejmować ekstremalne ryzyko. Przygotowywałem się więc intensywnie przez kilka miesięcy, zaliczyłem obozy kondycyjne w Tatrach a nawet odległej Szkocji, cóż, tu nie ma miejsca na prowizorkę i lekceważenie misji. Tak więc nastał w końcu ten dzień, pogoda dopisała, na wszystkich szczytach panowały dobre warunki, była świetna widoczność, oraz brak oblodzeń i śniegu, zdecydowałem się wieć we wszystkich przypadkach na najtrudniejsze wjazdy wytyczone przez wybitnych górskich piechurów.

    1. Na pierwszy podjazd wybrałem Kopiec Powstania Warszawskiego (121 m), mój ulubiony, z różnych względów, głównie historycznych. Na górę mozna się dostać dwiema drogami. Albo schodkami alejką Godziny "W" (pedałówa), lub bardziej hardkorowo ścieżką prowadzącą wokół kopca, którą oczywiście dostałem się na szczyt skąd rozpościerał się wspaniały widok na ekhm, bloki.



    2. Z Kopca PW udałem się na warszawski Ursynów, gdzie znajdują się kolejne dwa wysokie szczyty, ale po drodze pokonałem podjazd Agrykola, który może nie spełnia standardów "góry", ale według mnie powinna również być częścią składową warszawskiej Korony. Średnie nachylenie wynosi tu bowiem 5,2%, a deniwelacja ok. 26 m. Lepiej niż niektóre inne górki z tego zestawienia. Pstryk.


    3. Kolejne wyzwanie. Wzgórze Trzech Szczytów bardziej znany jest jako Górka Kazurka (134 m.). Złożony jest z trzech wierzchołków, na których miejscowi beemixiarze zbudowali sobie tor, nie wiem po co, może żeby się spektakularnie połamać. Można ty wjechać kilkoma szlakami prowadzącymi na najwyższe wzniesienie, ja wybrałem chyba najtrudniejszy, tym bardziej wypinam teraz swą pierś do orderów.



    4. Niedaleko stąd znajduje się Kopa Cwila (117 m). Na pomysł usypania tej sztucznej górki z ziemi z okolicznych wykopów pod budowę bloków i dróg w latach 70 wpadł inż. Henryk Cwil, główny inspektor w Stołecznej Dyrekcji Inwestycji Spółdzielczych. W nagrodę dziś wielu górskich piechurów i warszawskich alpinistów wspina się na Cwila właśnie. Nie mogło więc i mnie dziś tutaj zabraknąć.



    5. Przede mną najtrudniejsze wyzwanie. Największy i najbardziej ekstremalny warszawski szczyt - Góra Szczęśliwicka (152 m). Legendy głoszą, że póbując zdobyć jego wierzchołek zginęło już setki śmiałków. Podszedłem więc do tego zadania niezwykle poważnie. Niestety ze względu na zainstalowane na jego zboczach ośrodka narciarskiego nie jest możliwe zdobycie najwyższego punktu. Postawili ogrodzenie i powiedzieli, żeby pocałować ich w trąbkę. Wiem, smutne w chuj, musiałem więc się zadowolić wysokością ok 130m. Wyżej się nie dało niestety. Butle z tlenem jakie ze sobą miałem wykorzystam więc innym razem.



    6. Teraz to już z górki, acz jeszcze trochę pod górę. Następny cel. Kopiec Moczydłowski (131 m) w północnej części miasta. Niby wygląda niegroźnie, ale musiałem rozłożyć aż trzy obozy zanim wdrapałem się na sam szczyt. Uff, udało się.



    7. No i last but not least, wisienka na torcie mojej wyprawy, acz zasadniczo to nie wiem czemu Gnojna Góra znajduje się w Koronie, ale skoro już tu jest, to trzeba się wdrapać. Można albo od dupy strony przez Rynek Starego Miasta (pedałówa), albo schodkami (pedałówa 2.0) albo kocimi łbami prowadzącymi na Zamek Królewski. Oczywiście skorzystałem z rozwiązania numer trzy. Trochę mną wytrzęsło, ale udało się, ekstremalnie wykończony i resztkiem sił wjechałem na ostatni szczyt, misja zakończona sukcesem, brawo ja!



    Na dole czekały już na mnie szampany, roznegliżowane niewiasty, oraz dziennikarze z radia i telewizji, nawet zagraniczni. Radości nie było końca. Ktoś wziął ode mnie autograf, ktoś inny zrobił ze mną selfie, sam już nie ogarniałem, byłem skrajnie wyczerpany, ale jednak bardzo szczęśliwy. Podobno moje nazwisko pojawi się niebawem na Wikipedii, nie wiem tylko pod jakim hasłem, ale to nie ważne, nie o to nie o to, liczy się to, że to zrobiłem, na przekór wielu przeciwnościom, dałem radę! W tym też miejscu pragnę podziękować moim sponsorom bez których nie byłoby to wszystko możliwe. Dziękuję producentowi bananów Chiquita, jakiejś piekarni za bułki, Oshee za napoje izotoniczne, oraz Grupie Żywiec za napoje piwopodobne. Dzięki! 
    Kategoria city


    Dane wyjazdu:
    41.28 km 0.00 km teren
    01:36 h 25.80 śr. prędk.
    V-max 32.90 km/h
  • Suma podjazdów 52 m
  • Kalorie 1348 kcal
  • Temperatura 22.0 °C

    Rycząc i sapiąc

    Czwartek, 24 maja 2018 | Komentarze 0

    Jak to w tygodniu pracy, zachodzi czasem konieczność wypalenia z organizmu nadmiaru korpo wkurwu i korpo złości. Lubię to robić, najlepiej rycząc i sapiąc na mojej ulubionej 40-kilometrowej wieczornej pętelce na której rządzi tylko jedno hasło: Ogień! Czasem też da się zauważyć na trasie fajne cycki na rowerze, rolkach, czy też swobodnie podskakujące podczas joggingu. No same plusy.




    Dane wyjazdu:
    40.64 km 0.00 km teren
    01:37 h 25.14 śr. prędk.
    V-max 32.10 km/h
  • Suma podjazdów 45 m
  • Kalorie 1318 kcal
  • Temperatura 24.0 °C

    Rycząca 40 łelkam tu

    Czwartek, 10 maja 2018 | Komentarze 0

    Wracam po małym urlopie do żywych oraz zupełnie przy okazji do upałów, od których nieco się odzwyczaiłem. Przez ostatni tydzień opętany byłem trzema do dziesięciu kreskami Celsjusza, a także deszczem, śniegiem, wiatrem, wilki jakieś. Dziwnie tak wrócić do Polski z takiej pogodowej krucjaty i odnieść wrażenie, że się trafiło na jakąś szerokość geograficzną włoską, a nawet egipską. Panieko wiosenko, w tym roku tyś jesteś jak złoto. No ale było minęło, trzeba nadrobić zaległości. Na przeproszenie się z rowerem pierwsza rycząca czterdziestka w tym roku. 40 km na mojej wieczornej pętli, na szybko i na lekko. Tempo bardzo dobre, wreszcie nie ma siary, zadowolonym bardzo. Dziś bez foteczki. Dobranoc.

    Dane wyjazdu:
    50.61 km 8.00 km teren
    02:36 h 19.47 śr. prędk.
    V-max 33.00 km/h
  • Suma podjazdów 62 m
  • Kalorie 1321 kcal
  • Temperatura 22.0 °C

    Plażing

    Sobota, 21 kwietnia 2018 | Komentarze 0

    Plażing w kwietniu? Łaj not. Rok temu o tej porze było ledwie 5 stopni, w nocy przymrozki, a teraz jeszcze się kwiecień nie skończył, a ja już zapomniałem co to deszcz i zimowa kurtka. Celsjuszu, nie spierdol tego, acz widzę, że majówkę jednak zapowiadasz klasycznie - zimno i mokro. Dobrze, że będę wtedy daleko. Ale póki co jestem tu, znaczy się nad Wisłą i pojechałem z konkubiną na chyba najlepszą plażę w Warszawie, która znajduje się pod Warszawą, logiczne. Mowa o Rezerwacie Wysp Świderskich, gdzie w sąsiedztwie Ciszycy znajduje się plażowy raj, kilkusetmetrowa linia brzegowa z Wisłą. Złoty, czysty piasek i stosunkowo mało ludzi, no bo nie każdemu chce się tu dojechać, a i nie każdy wie, i całe szczęście.

    Piasku i wydm pod dostatkiem. Prawie jak nad Bałtykiem. Brakuje tylko morza, parawanów, wrzeszczących bachorów i automatów typu bokser.




    Spaleni słońcem vol. 1