Dane wyjazdu:
64.88 km 5.00 km teren
02:57 h 21.99 śr. prędk.
V-max 42.00 km/h
  • Suma podjazdów 200 m
  • Kalorie 1922 kcal
  • Temperatura 25.0 °C

    Korona Warszawy

    Niedziela, 27 maja 2018 | Komentarze 0

    W życiu każdego mężczyny przychodzi czasem taki dzień, w którym postanawia zrobić coś zupełnie bezsensownego, a jednocześnie wielkiego na tyle, by się tym faktem szczycić przed kumplami przy piwie. Co prawda zdarza mi się to nader często, ale w tym tygodniu po raz pierwszy, więc chyba warto szepnąc o tym kilka akapitów. Otóż korzystając z wolnej niedzieli w której w końcu nikt nie truł mi dupy, nie musiałem jechać dziś ani na zakupy, ani na lody, ani na działkę, czy grilla, nie musiałem też iśc spać, żeby odpocząć po weekendowych bachanaliach, postanowiłem więc zrobić z tym dniem coś nieco bardziej treściwego.

    Wsiadłem na rower i zdobyłem Koronę Warszawy. Tak właśnie.

    Korona, czyli wjechałem na wszystkie najbardziej liczące się szczyty (hehe) Warszawy. Może nasza stolica nie jest zbyt górzysta, powiedziałbym wręcz, że zupełnie nie jest, nie można ją nawet nazwać umiarkowanie pagórkowatą, niemniej kilkoma sensownymi z punktu widzenia nizin podjazdami możemy się tutaj pochwalić. Odważniejsi ode mnie, którzy już nawet zdobyli Koronę Warszawy o zgrozo - zimą - i to bez poręczowania oraz strat ludzkich, ustalili, że w jej skład wchodzą następujące szczyty: Kopiec Powstania Warszawskiego (121 m. n.p.m), Wzgórze Trzech Szczytów, lub po prostu Górka Kazurka (134 m. n.p.m.), Kopa Cwila (117 m. n.p.m.), Góra Szczęśliwicka (152 m. n.p.m.), Kopiec Moczydłowski (131 m. n.p.m.) oraz Gnojna Góra (ok. 101 m.n.p.m.).

    Brzmi niezwykle groźnie, ale ja lubię podejmować ekstremalne ryzyko. Przygotowywałem się więc intensywnie przez kilka miesięcy, zaliczyłem obozy kondycyjne w Tatrach a nawet odległej Szkocji, cóż, tu nie ma miejsca na prowizorkę i lekceważenie misji. Tak więc nastał w końcu ten dzień, pogoda dopisała, na wszystkich szczytach panowały dobre warunki, była świetna widoczność, oraz brak oblodzeń i śniegu, zdecydowałem się wieć we wszystkich przypadkach na najtrudniejsze wjazdy wytyczone przez wybitnych górskich piechurów.

    1. Na pierwszy podjazd wybrałem Kopiec Powstania Warszawskiego (121 m), mój ulubiony, z różnych względów, głównie historycznych. Na górę mozna się dostać dwiema drogami. Albo schodkami alejką Godziny "W" (pedałówa), lub bardziej hardkorowo ścieżką prowadzącą wokół kopca, którą oczywiście dostałem się na szczyt skąd rozpościerał się wspaniały widok na ekhm, bloki.



    2. Z Kopca PW udałem się na warszawski Ursynów, gdzie znajdują się kolejne dwa wysokie szczyty, ale po drodze pokonałem podjazd Agrykola, który może nie spełnia standardów "góry", ale według mnie powinna również być częścią składową warszawskiej Korony. Średnie nachylenie wynosi tu bowiem 5,2%, a deniwelacja ok. 26 m. Lepiej niż niektóre inne górki z tego zestawienia. Pstryk.


    3. Kolejne wyzwanie. Wzgórze Trzech Szczytów bardziej znany jest jako Górka Kazurka (134 m.). Złożony jest z trzech wierzchołków, na których miejscowi beemixiarze zbudowali sobie tor, nie wiem po co, może żeby się spektakularnie połamać. Można ty wjechać kilkoma szlakami prowadzącymi na najwyższe wzniesienie, ja wybrałem chyba najtrudniejszy, tym bardziej wypinam teraz swą pierś do orderów.



    4. Niedaleko stąd znajduje się Kopa Cwila (117 m). Na pomysł usypania tej sztucznej górki z ziemi z okolicznych wykopów pod budowę bloków i dróg w latach 70 wpadł inż. Henryk Cwil, główny inspektor w Stołecznej Dyrekcji Inwestycji Spółdzielczych. W nagrodę dziś wielu górskich piechurów i warszawskich alpinistów wspina się na Cwila właśnie. Nie mogło więc i mnie dziś tutaj zabraknąć.



    5. Przede mną najtrudniejsze wyzwanie. Największy i najbardziej ekstremalny warszawski szczyt - Góra Szczęśliwicka (152 m). Legendy głoszą, że póbując zdobyć jego wierzchołek zginęło już setki śmiałków. Podszedłem więc do tego zadania niezwykle poważnie. Niestety ze względu na zainstalowane na jego zboczach ośrodka narciarskiego nie jest możliwe zdobycie najwyższego punktu. Postawili ogrodzenie i powiedzieli, żeby pocałować ich w trąbkę. Wiem, smutne w chuj, musiałem więc się zadowolić wysokością ok 130m. Wyżej się nie dało niestety. Butle z tlenem jakie ze sobą miałem wykorzystam więc innym razem.



    6. Teraz to już z górki, acz jeszcze trochę pod górę. Następny cel. Kopiec Moczydłowski (131 m) w północnej części miasta. Niby wygląda niegroźnie, ale musiałem rozłożyć aż trzy obozy zanim wdrapałem się na sam szczyt. Uff, udało się.



    7. No i last but not least, wisienka na torcie mojej wyprawy, acz zasadniczo to nie wiem czemu Gnojna Góra znajduje się w Koronie, ale skoro już tu jest, to trzeba się wdrapać. Można albo od dupy strony przez Rynek Starego Miasta (pedałówa), albo schodkami (pedałówa 2.0) albo kocimi łbami prowadzącymi na Zamek Królewski. Oczywiście skorzystałem z rozwiązania numer trzy. Trochę mną wytrzęsło, ale udało się, ekstremalnie wykończony i resztkiem sił wjechałem na ostatni szczyt, misja zakończona sukcesem, brawo ja!



    Na dole czekały już na mnie szampany, roznegliżowane niewiasty, oraz dziennikarze z radia i telewizji, nawet zagraniczni. Radości nie było końca. Ktoś wziął ode mnie autograf, ktoś inny zrobił ze mną selfie, sam już nie ogarniałem, byłem skrajnie wyczerpany, ale jednak bardzo szczęśliwy. Podobno moje nazwisko pojawi się niebawem na Wikipedii, nie wiem tylko pod jakim hasłem, ale to nie ważne, nie o to nie o to, liczy się to, że to zrobiłem, na przekór wielu przeciwnościom, dałem radę! W tym też miejscu pragnę podziękować moim sponsorom bez których nie byłoby to wszystko możliwe. Dziękuję producentowi bananów Chiquita, jakiejś piekarni za bułki, Oshee za napoje izotoniczne, oraz Grupie Żywiec za napoje piwopodobne. Dzięki! 
    Kategoria city



    Komentarze
    Nie ma jeszcze komentarzy. Komentuj

    Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

    Wpisz dwa pierwsze znaki ze słowa mmyta
    Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]