Dane wyjazdu:
70.68 km 12.00 km teren
03:11 h 22.20 śr. prędk.
V-max 36.74 km/h
  • Suma podjazdów m
  • Temperatura 24.0 °C

    Zalesie

    Czwartek, 21 lipca 2016 | Komentarze 0

    A właściwie to nie Zalesie, a Zawietrze, bo w ryj wiało momentami tak, że jak wróciłem do domu, to padłem na cyce i zastanawiałem się nad rzuceniem tego wszystkiego w diabły. No ale szybko mi przeszło, jak zawsze zresztą. No więc Zalesie Górne i jego stawy oraz okoliczne Lasy Chojnowskie. Dawno nie byłem, a przecież tam tak piknie, zwłaszcza w tygodniu, kiedy człowieków niewielu.



    Jeden ze stawów zaaneksowali wakeboardziści. Pogapiłem się przez chwilę i stwierdziłem, że to straszne nudy. Acz dzieciakom się podobało


    Kawałek dalej trzech miejskich patolożków chciało "pożyczyć" ode mnie rower, ale ich stan psychofizyczny nie pozwalał na podjęcie stosownych działań. Amatorzy.


    Dane wyjazdu:
    117.20 km 70.00 km teren
    06:30 h 18.03 śr. prędk.
    V-max 37.25 km/h
  • Suma podjazdów m
  • Temperatura 22.0 °C

    Kampinos Trophy

    Sobota, 16 lipca 2016 | Komentarze 0

    Trzech śmiałków postanowiło przejechać cały Kampinoski Park Narodowy, z zachodu na wschód, w celu poszukiwania Świętego Graala, znaczy się świętego spokoju. Misja rozpoczęta o godzinie 4:30 rano ostatecznie zakończyła się pełnym sukcesem. Fajnie było choć na ten jeden dzień uciec od pokemonów, zamachów stanu, muzułmańskich terrorystów, morderczych ciężarówek i Trybunału Konstytucyjnego.

    5:15, dworzec Warszawa Wschodnia, w Turcji dogorywa jeszcze pucz, a my w asyście porannego słońca wyruszamy do buszu robić własny zamach stanu na ciszę i spokój
     

    Parę minut po siódmej. Żelazowa Wola i muzeum Fryderyka Chopina w tle. Pokemonów na szczęście brak.


    Początkowo puszcza przypomina nam Wietnam


    Ale po chwili otwiera przed nami wszystko co najpiękniejsze




    Soczysta zieleń, wspaniałe trasy, towarzyszące nam sarny i przez kilkadziesiąt kilometrów 0 (słownie: ZERO) innych człowieków


    Trzystuletni Dąb Powstańców Styczniowych. To właśnie na nim carscy kozacy wieszali w 1863 roku młodych powstańców
     

    Granica. Trochę historii i swojskiej tradycji. Domy ze strzechą i żurawie, wszystko jak na dłoni w skansenie Budownictwa Puszczańskiego. Nadal brak pokemonów i innych mieszczańskich podludzi. Wyginęli czy co?




    Zdecydowanie najlepszy odcinek w KPNie. Czerwony szlak między Górkami a Roztoką. Pagórkowate Uroczysko Karpaty i podjazd pod Dużą Górę. Nie dla Vertulirocholików


    Po przejechaniu całej puszczy nawet te sikacze smakowały niczym najznakomitsza ambrozja. Bramo My.


    Dane wyjazdu:
    32.92 km 0.00 km teren
    01:23 h 23.80 śr. prędk.
    V-max 32.80 km/h
  • Suma podjazdów m
  • Temperatura 29.0 °C

    Pieprzę

    Poniedziałek, 11 lipca 2016 | Komentarze 0

    Spieprzałem dziś przez burzą, która ostatecznie pokazała fucka mnie oraz całej Warszawie i poszła grzmocić Otwocki i inne Karczewie. Ani więc nie zmokłem, ani też nie pojeździłem jak planowałem, no bo spieprzałem, wiadomix. A pieprzę takie lato.
     
    Niemniej front burzowy z daleka robił wrażenie i ładnie spod niego dmuchało. A po nim szedł kolejny, jeszcze większy i też poszedł w bok. Ja, stary żeglarz, który zna się na meteorologii dałem się zrobić w bambuko.
    Kategoria city


    Dane wyjazdu:
    39.44 km 5.00 km teren
    01:39 h 23.90 śr. prędk.
    V-max 35.62 km/h
  • Suma podjazdów m
  • Temperatura 24.0 °C

    Jezioro Lisowskie

    Wtorek, 5 lipca 2016 | Komentarze 0

    Dziś grany był mój ulubiony zestaw. Wolny czas + klawa pogoda, acz trochę mordewind, na szczęście tylko w jedną stronę, na powrocie wiało już przyjemnie w dupę. Na takie wietrzne kompromisy to ja akurat mogę chodzić. Tak więc pokręciłem się trochę po trójkącie Wilanów-Zawady-Powsin gdzie zawiesiłem się na chwilę, no dobra, na dłuższą chwilę nad jednym z klimatycznych jeziorek w okolicy, nad jez. Lisowskim. Jako, że normalni ludzie w tym czasie ciężko pracowali na Produkt Krajowy Brutto, to ja, człowiek nienormalny miałem całe jeziorko tylko dla siebie. I najfajniejszy pomost (pomościk) też miałem tylko dla siebie. I tak sobie na nim siedziałem i dumałem o życiu i innych pierdołach. A potem wróciłem do domu. Koniec historii.













    Kategoria city


    Dane wyjazdu:
    40.25 km 0.00 km teren
    01:39 h 24.39 śr. prędk.
    V-max 30.93 km/h
  • Suma podjazdów m
  • Temperatura 28.0 °C

    wszystko precz

    Czwartek, 30 czerwca 2016 | Komentarze 0

    Ponownie musiałem przed meczem wyrównać sobie ciśnienie w czym pomogła mi tradycyjna pętelka na ryczącej czterdziestce. A teraz piwko, kumple, mecz, wszystko inne precz.

    Dane wyjazdu:
    56.05 km 0.00 km teren
    02:25 h 23.19 śr. prędk.
    V-max 48.87 km/h
  • Suma podjazdów m
  • Temperatura 23.0 °C

    fast foody - nie dla biedaków

    Wtorek, 28 czerwca 2016 | Komentarze 0

    W mordę jeża, gdzie te czasy, w których można było w byle budzie na mieście kupić zapiekankę czy innego hamburgera za 3 zł i do tego jeszcze coś do picia za dwójaka? Za dychę byłeś najedzony i zatankowany pod korek, a jeszcze często starczało na browara. Nikt też nie zawracał sobie głowy sanepidem i schludnym wyglądem budy. W środku siedziała Pani Jadzia i zwykle nie odpowiadała na dzień dobry. Na do widzenia z resztą również. Ale i tak za tym tęsknię. Dziś w epoce food trucków, orientalnych kebabów i vege burgerów szybkie jedzenie na mieście zostało zawłaszczone przez hipsterstwo. Odjebane w kosmos dizajny, leżaki, hamaki, ekstrawaganckie trendy w nazewnictwie podawanych dań i przede wszystkim ceny. Dziś burgera w Warszawie za mniej niż 18 zł ze świecą szukać. Albo kebaby. Pamiętam jak do nas wchodziły z 15 lat temu, kosztowały 6 zł. Dziś 10-12 to absolutne minimum, mimo, że jest ich na mieście setki, wyglądają i smakują dokładnie tak samo jak wtedy. Ceny kultowych zapiekanek też poszybowały do cen z Marsa. Napoje? Najlepiej również hipsterskie. Bezglutenowe i vege. 0,33 za dyszkę. Fast foody są dziś wąsate i brodate, bynajmniej nie dla biedaków - to dziś nawet coś więcej niż szybkie jedzenie, to styl życia.

    Po 50 kilometrach kręcenia się dziś po mieście złapałem wielkiego smaka na wołowinę wciśniętą między bułki. Tak btw, to niewiele się te dzisiejsze hipsterskie burgery różnią od polskiej imitacji amerykańskich hamburgerów z lat 90-tych, no, poza ceną właśnie. Najtańszy burger z napojem = 30-40 zł. Odczucie najedzenia? Brak. A pieprzyć tych oszustów.

    Kategoria city


    Dane wyjazdu:
    42.80 km 2.00 km teren
    01:48 h 23.78 śr. prędk.
    V-max 33.97 km/h
  • Suma podjazdów m
  • Temperatura 28.0 °C

    takie tam na słońcu

    Czwartek, 23 czerwca 2016 | Komentarze 0

    Brytyjczycy wychodzą z Unii, Polacy z grupy na Euro, a w godzinach pracy śmigam sobie na rowerze i opalam się w pięknych okolicznościach przyrody. Nie ma to tamto, pięknych czasów dożyłem. Chwilo trwaj ;) 
    Szkoda tylko, że już dnia ubywa.



    Dane wyjazdu:
    43.21 km 23.00 km teren
    02:09 h 20.10 śr. prędk.
    V-max 35.56 km/h
  • Suma podjazdów m
  • Temperatura 23.0 °C

    Mienia

    Wtorek, 14 czerwca 2016 | Komentarze 4

    Tym razem korzystając z okazji odwiedziłem swoje dawno nieodwiedzane lasy MPK. Zdecydowanie zbyt dużo asfaltów zwiedzam w ostatnich sezonach, a przecież cała frajda zaczyna się w lesie. Idealne warunki dziś były, ciepło, ale nie gorąco, sucho i ludzi w lasach tyle, ilu Polaków na ulicach miast w czasie meczu z Irlandią Północną.

    Na dzień dobry odwiedziłem Barek na Dakowie, czyli klimatyczną leśniczówkę w środku lasu. W weekendy nie ma tu pewnie gdzie szpilki wsadzić, a dziś... byłem tu sam. Dziwnie tak jakoś, ale marudził nie będę.


    Potem dalej czerwonym w kierunku Mieni. W tym roku przybyło sporo nowych oznaczeń szlaków, a i tak jakby bardziej przejezdne trasy się zrobiły, poza cholernie piaszczystym niebieskim już w kierunku Wiązownej. Ale to przecież MPK, tu nic nie powinno być łatwe.


    No i Mienia. Moja osobista Królowa MPK 
     

    Płytka o tej porze, no ale generalnie suchota w całym kraju, więc nie dziwi.


    Posiedziałem z godzinkę na moim ulubionym mostku, wypiłem piwko i sru do domu na kolejne mecze Euro.




    Dane wyjazdu:
    40.32 km 30.00 km teren
    01:59 h 20.33 śr. prędk.
    V-max 27.56 km/h
  • Suma podjazdów m
  • Temperatura 21.0 °C

    Poligon

    Niedziela, 12 czerwca 2016 | Komentarze 13

    Musiałem zresetować sobie łeb przed dzisiejszym meczem, bo mnie aż nosiło. Czyli rower i zmęczenie organizmu = najlepsze lekarstwo. Padło na pobliski i trudny teren poligonu Rembertów - czyli duży kompleks leśny do którego teoretycznie nie ma wstępu, ale na szczęście są też spore fragmenty terenu nieco bardziej przyjaznego cywilom. Głównie tym, którzy znają te lasy, lub mają dobrą orientację w terenie, bowiem poza numerowanymi drogami pożarowymi, nie ma w nich żadnych oznakowanych szlaków pieszych, czy rowerowych. Wjeżdżasz więc na własne ryzyko.

    A nawet - jak widać na załączonym obrazku - wjazd na teren grozi śmiercią lub kalectwem ;)


    Jedyne punkty odniesienia. Drogi pożarowe. Na szczęście już je trochę poznałem, a i miałem mapkę, więc jadę na pamięć.


    Drogi czołgowe, moje ulubione. Czułem się trochę jak w "World of Tanks"


    Acz czasem było trochę, ekhm, mokro.


    Niemniej widoki czasem też w pytkę. Warto tu czasem zajrzeć i poczuć się jak zwierzyna i to dosłownie. Trzeba uważać na quady, motory crossowe, strzały i pojazdy opancerzone. Nie ma lekko ;)
     

    Koniec torów jest trochę jak koniec świata. Poligon żyje własnym życiem.




    Dane wyjazdu:
    44.46 km 2.00 km teren
    01:53 h 23.61 śr. prędk.
    V-max 35.23 km/h
  • Suma podjazdów m
  • Temperatura 24.0 °C

    ni pies, ni wydra

    Środa, 8 czerwca 2016 | Komentarze 4

    A Świder sobie odwiedziłem. Co prawda nie dalej jak tydzień temu spływałem po nim kajakiem, ale rowerem w odwiedzinach w tym sezonie jeszcze przyjemności nie miałem. W tygodniu, w murzyńskich godzinach pracy jest tu dużo przyjemniej, w weekendy to niewiele rózni się to miejsce od Marszałkowskiej. Mniej ludzi - wiadomo, a i można spotkać ciekawe zwierzaki, jak na ten przykład ja dziś, ale o tym poniżej.







    No więc siedzę sobie tak nad tym Świdrem, wystawiam tors na promienie słoneczne, sączę przy tym zimne piwko, a tu nagle na drugim brzegu stoi sobie to coś, ni to pies, ni wydra, czy inny lemur i tak się bezczelnie na mnie gapi. Konsternacja po obu stronach rzeczki. Chcesz piwa? - Wołam - Batonika? (bo miałem) - No to chodź. Niestety wydrolemur nie podjął wyzwania i z ponadgatunkowego pojednania nic nie wyszło. Zwierz, znaczy się kuna zwykła, czmychnął na drzewo, a ja powróciłem do sączenia puchy, czyli do tego, na czym oboje najlepiej się znamy. No ale zdjęcie na dowód cykłem.