Wpisy archiwalne w kategorii

okolica of stolica

Dystans całkowity:4941.84 km (w terenie 1264.00 km; 25.58%)
Czas w ruchu:222:03
Średnia prędkość:22.26 km/h
Maksymalna prędkość:44.50 km/h
Suma podjazdów:1938 m
Suma kalorii:28695 kcal
Liczba aktywności:86
Średnio na aktywność:57.46 km i 2h 34m
Więcej statystyk
Dane wyjazdu:
44.46 km 2.00 km teren
01:53 h 23.61 śr. prędk.
V-max 35.23 km/h
  • Suma podjazdów m
  • Temperatura 24.0 °C

    ni pies, ni wydra

    Środa, 8 czerwca 2016 | Komentarze 4

    A Świder sobie odwiedziłem. Co prawda nie dalej jak tydzień temu spływałem po nim kajakiem, ale rowerem w odwiedzinach w tym sezonie jeszcze przyjemności nie miałem. W tygodniu, w murzyńskich godzinach pracy jest tu dużo przyjemniej, w weekendy to niewiele rózni się to miejsce od Marszałkowskiej. Mniej ludzi - wiadomo, a i można spotkać ciekawe zwierzaki, jak na ten przykład ja dziś, ale o tym poniżej.







    No więc siedzę sobie tak nad tym Świdrem, wystawiam tors na promienie słoneczne, sączę przy tym zimne piwko, a tu nagle na drugim brzegu stoi sobie to coś, ni to pies, ni wydra, czy inny lemur i tak się bezczelnie na mnie gapi. Konsternacja po obu stronach rzeczki. Chcesz piwa? - Wołam - Batonika? (bo miałem) - No to chodź. Niestety wydrolemur nie podjął wyzwania i z ponadgatunkowego pojednania nic nie wyszło. Zwierz, znaczy się kuna zwykła, czmychnął na drzewo, a ja powróciłem do sączenia puchy, czyli do tego, na czym oboje najlepiej się znamy. No ale zdjęcie na dowód cykłem.





    Dane wyjazdu:
    54.67 km 3.00 km teren
    02:16 h 24.12 śr. prędk.
    V-max 36.24 km/h
  • Suma podjazdów m
  • Temperatura 23.0 °C

    Zawiesiuchy

    Niedziela, 5 czerwca 2016 | Komentarze 1

    Podwarszawskie Zawiesiuchy, czyli dziura na styku powiatów wołomińskiego i mińskiego, chodziła mi już po głowie od pewnego czasu. Konkretniej, to mam na myśli niewielki akwen, tzn. jaki tam akwen, staw zwykły, a nawet kilka stawów, jakie się tu znajdują. Raz już tu byłem, ale nie szło było się wtedy dostać nad ten ogrodzony, zapewne prywatny teren. Jednak tym razem w myśl zasady "zesraj się a nie daj się" wbiłem się na krzywy ryj, przez krzaki jakieś, ale warto było. Niby nic wielkiego, kawałek stawu pośród niczego, ale żadnej żywej duszy w koło, cisza, spokój i brak wrzasków bachorów. Siadłem se, przechyliłem jeszcze zimną puszeczkę piwka i pogapiłem się w niebo... a raczej na te pieprzone krzyżujące się chemtrailsy. Przyjemne miejsce.





    A tu... no musiałem cyknąć. Ale zrozumieją tylko nieliczni ;)





    Dane wyjazdu:
    48.59 km 5.00 km teren
    02:02 h 23.90 śr. prędk.
    V-max 34.28 km/h
  • Suma podjazdów m
  • Temperatura 25.0 °C

    Gas... oline

    Niedziela, 22 maja 2016 | Komentarze 0

    Podwarszawskie Gassy, czyli betonowy cypel łączący przeprawą promową Karczew i Otwocki z Konstancinem-Jeziorną i okolicami, są moim paliwem, bywam tu często, głównie dlatego, że trasa wzdłuż Wisły jest bardzo przyjemna dla rowerów, zwłaszcza szosowych i wszech ścigaczy. Drugi powód jest już bardziej prozaiczny - zawsze kręcą się tu zacne niewiasty na pięknych kolarkach, ale to ciiii...











    Dane wyjazdu:
    54.25 km 5.00 km teren
    02:15 h 24.11 śr. prędk.
    V-max 36.58 km/h
  • Suma podjazdów m
  • Temperatura 24.0 °C

    Gassing

    Piątek, 21 sierpnia 2015 | Komentarze 11

    Korzystając z wolnego dnia od pracy, niestety już ostatniego tego lata, opony Schwalbe zawiozły mnie do moich ulubionych Gassów, by przeprawić się przez rekordowo niską Wisłę na drugi brzeg i wrócić przez Karczew i Otwock. Klasyka gatunku.

    Trochę dziś tak wiało w mordę jesienią


    Stan Wisły faktycznie, niski, ponoć od 200 lat tak płytko w jej nurcie nie było. No cóż, grzybów w tym roku za wiele to raczej nie będzie.



    Tylko prom pozostał bez zmian



    Dane wyjazdu:
    65.33 km 8.00 km teren
    02:48 h 23.33 śr. prędk.
    V-max 36.58 km/h
  • Suma podjazdów m
  • Temperatura 25.0 °C

    plecak, namiot i bimberek

    Niedziela, 28 czerwca 2015 | Komentarze 0

    Na takie spędy nie trzeba mnie długo namawiać. Działeczka, znajomi, grill, ognicho, żarcie i alkohol. Gęba sama mi się uśmiechała na samą myśl. Jako, że było dość blisko, to pojechałem rowerem. Spakowałem do plecaka namiot, śpiwór, trochę żarcia i browarów. Waga +10kg do ciężkości jazdy, ale czego się nie robi żeby się nachlać i nażreć na łonie przyrody.







    A oto morderca, pięćdziesięcio, a może i więcej oktanowy bimberek, główny umilacz naszego wieczoru. Pół dnia dochodziłem do siebie, ale warto było.



    Dane wyjazdu:
    51.13 km 5.00 km teren
    02:03 h 24.94 śr. prędk.
    V-max 31.97 km/h
  • Suma podjazdów m
  • Temperatura 21.0 °C

    Ostatni prom

    Poniedziałek, 13 października 2014 | Komentarze 0

    Znów uśmiechnęło się do mnie małe szczęście. Ponownie wpadł mi dzień wolny od gułagu w ciepły i słoneczny dzień. Nie było się więc nad czym dłużej zastanawiać, tylko czym prędzej ujarzmiłem samo wyrywające się do jazdy siodło. Nogi i wiatr zawiozły mnie na południe wzdłuż Wisły, do moich ulubionych Gass, tyle, że plan na powrót miałem w głowie już zgoła inny.

    Tak. Jesień w takiej odsłonie lajkuję zawsze


    Po drodze w pewnym momencie poczułem się jak na Łebskich wydmach. 


    W końcu Gassy. Tu także betonowy pomost cały skąpany jest w boskiej jesieni.



    Moja opcja na inny powrót właśnie dopływa do brzegu. Postanowiłem dziś wrócić sobie przez Karczew i Otwock.


    Dla lokalsów jest to świetny skrót na drugą stronę Wisły. Można oszczędzić w ten sposób nawet kilkadziesiąt kilometrów. Dla mnie z kolei, jest to po prostu całkiem zacna atrakcja turystyczna.


    Kilka minut zabawy i 5 zł od łba z rowerem. Mimo wszystko warto. Zawsze to jakaś rozrywka.


    Kapitan żeglugi śródlądowej klasy B doświadczenie zbierał w lokalnych spelunach.


    Cóż. Z drugiej strony Wisła wygląda dokładnie tak samo, tyle, że z drugiej strony.


    Był to z pewnością mój pierwszy, a jednocześnie także ostatni prom tego sezonu. Jakby kto chciał jeszcze z niego skorzystać, kursuje do końca listopada.


    Dane wyjazdu:
    44.21 km 3.00 km teren
    01:47 h 24.79 śr. prędk.
    V-max 34.59 km/h
  • Suma podjazdów m
  • Temperatura 20.0 °C

    Koniec lata

    Piątek, 19 września 2014 | Komentarze 0

    Wolności od korpo Mordoru - dzień drugi (i ostatni). Tym razem południowe rewiry, trochę lasu i dychnięcia od wielkomiejskich spalin oraz nawiedzonych rowerów Vertuliro. Smutno nieco, bo to zapewne ostatni letni trip w tym roku.

    Koniec lata i nadciągająca jesień najbardziej widoczne są właśnie w lesie.


    Pusto, puściej, puściutko, aż chce się jeździć. Więc jeździłem.


    Radon z charakterystyczną dla siebie dostojnością podziwia okolice i szuka jakichś napalonych suczek. Niestety dziś było z tym krucho.


    I to by było na tyle jeśli chodzi o słońce. Trza spierdalać, najchętniej gdzieś w okolice basenu śródziemnomorskiego.


    Dane wyjazdu:
    46.18 km 3.00 km teren
    01:50 h 25.19 śr. prędk.
    V-max 34.28 km/h
  • Suma podjazdów m
  • Temperatura 24.0 °C

    Raj dla szosówek

    Piątek, 15 sierpnia 2014 | Komentarze 0

    Piątek, dzień defilady wojskowej w mieście, nad głowami latały mi m.in. F-16, MiGi-29 i Su-22, sprawiając wrażenie poważnej operacji wojskowej. Ja jednak skorzystałem z chwili, kiedy tysiące Warszawiaków pojechało pomachać czołgistom i wysłuchać debilnego przemówienia głowy państwa, które jak powszechnie wiadomo - istnieje tylko teoretycznie, przemknąłem przez nieco opustoszałe miasto do jednej z najlepszych dla szosowych rowerzystów (około)warszawskich tras.

    Nie było dyskusji. Słońce także wskazało tego dnia na rower


    Okolice Konstancina-Jeziorna. Raj dla warszawskich szosówek. Niestety jeszcze się do nich nie zaliczam. Z naciskiem na JESZCZE.


    Niby pola, tory i zagubiony w trawie elektrowóz...


    ...ale jednak głównie gładki i równy asfalt z którego na 50 użytkowników, myślę, że z 60% stanowią bajkerzy szosowi, a dopiero potem samochody i inne pierdoły.


    Wszędzie gładko, prosto, równo, a niekiedy nawet całkiem malowniczo. No, prawie wszędzie.


    "A oni tam tkwią, jak te głupie chuje w tych jebanych autach".




    Dane wyjazdu:
    44.46 km 2.00 km teren
    01:47 h 24.93 śr. prędk.
    V-max 32.24 km/h
  • Suma podjazdów m
  • Temperatura 26.0 °C

    Świder, the freshmaker

    Wtorek, 5 sierpnia 2014 | Komentarze 0

    Nie Adriatyk, ani Bałtyk, nawet nie miejskie baseny, lecz Świder wybrałem sobie do ochłody. Raz, że blisko i tanio, dwa - mało ludzi, bo kto by się w małej rzeczce po jajka pluskał we wtorek przed południem, prócz dzieci i psów rzecz jasna. Brawo ja, za ten pomysł.


    Co prawda upał dziś jakby mniejszy, ale dzięki temu dało się jechać na rowerze i łapać w płuca jakieś powietrze.
     

    Czystość Świdra w akceptowalnej normie. W końcu kąpałem się w nim przez dwadzieścia lat - tradycja zobowiązuje.


    A oto moja plaża, prywatna, bynajmniej nie dla każdego, bo schowana w zaroślach. Ma się te swoje rewiry.
     




    Dane wyjazdu:
    74.34 km 30.00 km teren
    03:30 h 21.24 śr. prędk.
    V-max 35.56 km/h
  • Suma podjazdów m
  • Temperatura 24.0 °C

    Szlakiem Borów Nadwiślańskich

    Czwartek, 19 czerwca 2014 | Komentarze 0

    To był dobry dzień, właściwie to z czterech powodów. Raz, że wolny od pracy, dwa, z powodu politycznego i spektakularnego samobójstwa Tuska, trzy, z powodu całkiem sympatycznej trasy na rower jaką sobie obmyśliłem, no i cztery... dzień się jeszcze nie skończył;)

    Ale do rzeczy.
    Miałem dziś jechać do Kazimierza Dolnego. Sam. W sumie trzy dni, z namiotem i objazdówką okolic, ale jak zwykle nie wyszło. W ramach pucharu pocieszenia podjechałem sobie pociągiem do Garwolina, skąd malowniczym szlakiem Borów Nadwiślańskich wróciłem sobie przez Lasy Garwolińskie, Osieckie, Celestynowskie i Otwockie do domu.

    Stacja Garwolin, istne kuriozum. Istnieje tak jak i nasze państwo, tylko teoretycznie. Peron oddalony od miasta o 5 km, bo kiedyś rolnicy tak zarządzili. Ponoć mieszkańcy Garwolina i tak z niego nie korzystają i wolą jeździć na pociąg do oddalonej o 10 km Pilawy. W sumie logiczne.


    Kilometr dalej i już las. Niebieski szlak, raczej średnio oznakowany, dwa, trzy razy go zgubiłem i musiałem improwizować z mapą, ale ogólnie bez dramatów. Wpływ piachu na odczuwanie przyjemności z jazdy: momentami duży. Mam też od dziś kosę z osami. Pewnie to przez ten czerwony trykot jak dziś przywdziałem.


    W Puszczy Osieckiej, mniej więcej w w połowie drogi między Starą Hutą a Łucznicą, znajduje się mogiła kryjąca czterdziestu sześciu straconych tu powstańców styczniowych w 1863 roku. Oddałem im cześć i chwałę i powiedziałem, że u nas burdel w zasadzie jest taki sam jak wtedy.


    W Łucznicy znajduje się ładnie zachowany dwór Potockich, który został wybudowany przez nich w roku 1840 jako dwór myśliwski dla służby leśnej klucza osieckiego. Od 1986 roku ma tu swoją siedzibę Akademia "Łucznica" - Ośrodek szkoleniowy w którym prowadzone są kursy rękodzieła artystycznego. Powiedziałem, że nie jestem zainteresowany i pojechałem dalej.  


    Przedzierając się przez rozległą polanę za wsią Górki, moim oczom na linii horyzontu ukazały się, niczym wielki żaglowiec, dwie wieże pięknego neogotyckiego kościoła w Osiecku.


    Wybudowany w latach 1902-1908, obecnie mieści się tu parafia Św.Apostołów Andrzeja i Bartłomieja. Akurat wszyscy byli na procesji, więc skorzystałem z okazji i przyjrzałem mu się z bliska, właściwie niepokojony przez nikogo. Mam słabość do gotyckich obiektów sakralnych. Ten konkretny ulokowany w sympatycznym Osiecku, muszę przyznać, jest jednym z ładniejszych na ziemi mazowieckiej.


    A to gdzieś już przed Celestynowem. Nie wiem czemu, ale skojarzyło mi się z tapetą Windowsa. Więc zjadłem kanapkę.


    Ostatni wartościowy pstryk tego dnia to sympatyczny i malowniczy staw, którego odwiedziłem już bodaj po raz trzeci i bynajmniej nie ostatni. Wieś Regut.


    I to w zasadzie tyle. Cały czas jechałem pod wiatr, w różnych konfiguracjach, więc nie powiem, trochę mi się padło na końcowych kilometrach, dlatego też w Otwocku wybrałem asfalt i najkrótszą drogę do domu.
    No to psss, piwo w nagrodę za dobrze spędzony dzień na powietrzu.
    Houk.