Dane wyjazdu:
66.97 km 14.00 km teren
03:36 h 18.60 śr. prędk.
V-max 53.50 km/h
  • Suma podjazdów 300 m
  • Temperatura 24.0 °C

    Oto jest dzień, który dał nam Pan...

    Środa, 15 czerwca 2011 | Komentarze 2

    - Masz dzieci?
    - Nie mam
    - A żonę?
    - Nie mam
    - A rybki masz?
    - No mam
    - No to masz dla kogo żyć.

    Co prawda rybek nie mam, ale za to posiadam rower, i też mam dla kogo/czego żyć.
    Ostatnie dwa tygodnie upłynęły mi na odliczaniu każdego kolejnego dnia i jaraniu się niczym dziecko w oczekiwaniu na pierwszą wigilijną gwiazdkę z nieba. Lubię ten okres. Fajnie jak ma się w życiu jakiś cel. Choćby najgłupszy i najbardziej trywialny. Uwielbiam też pakować się dzień przed wyjazdem, choćby tylko na weekend i byle gdzie. Plecak w związku z tym kojarzy mi się z niczym nieskrępowaną wolnością. Za każdym razem gdy wyjmuję go z szafy, uśmiecham się do niego jak głupi.
    W końcu nastał ten dzień. Siedzę o świcie spakowany, oraz niewyspany z tej podniety, no bo jak tu spać, kiedy w głowie leżącej swobodnie na poduszce, snuje się plany na najbliższe pięć dni swojego żywota. Kilka godzin później popijając kawę i wsuwając na siłę śniadanie spoglądam kontem oka a to na rower, a to na plecak. Czy wszystko spakowałem? O czymś nie zapomniałem? Lecę wiec w siodle na dworzec, do kumpli i na pociąg. Kierunek: Góry Świętokrzyskie w których przez pięć najbliższych dni będę dożylnie szprycował się doborowym towarzystwem i jazdą na rowerze w tych jakże pięknych okolicznościach przyrody. Wreszcie odpocznę trochę od tego korporacyjnego szlifu, od tych samych mordek, od telefonów, maili, od pieprzonego autobusu 401. Plany ambitne, cztery dni w siodle, plus dzień na samochodowo-pieszy objazdowy trip. Plan minimum: 200 km na rowerze. Generalnie, dużo jeżdżenia, zwiedzania, a wieczorem dużo picia, bo też i głów nie wylewających sobie za kołnierz będzie nie mało.
    Gdy piszę teraz te słowa, jest już po wszystkim niestety. Tkwię w tej durnej fabryce i odliczam kolejne długie dni do następnej ucieczki, choćby na drobny skok w bok, gdzieś z dala od egzystencji świstaka. Świadomość marności naszych zniewolonych przez system żywotów, najsilniej doskwiera właśnie w ten pieprzony pourlopowy poniedziałek. A ssij mendo jedna.

    No nic. Czas na krótkie podsumowanie i wspominki.

    I Dzień

    Wyglądał mniej więcej jak na załączonej mapce zrobionej przez kumpla, a którą to bez krzty zawstydzenia i krempacji oraz z pełną premedytacją mu kradnę :D Dodać tylko do tego trzeba jeszcze kilometry zrobione rano w Warszawie z domu na dworzec.


    Tak więc jak widać na załączonym obrazku, drogę koleją żelazną kończymy w Skarżysku-Kamiennej, skąd udajemy się na rowerach i w pełnym obciążeniu bagażowym do naszej bazy wypadowej, znajdującej się w odciętej od świata korporacji i konsumpcji (ale nie tej alkoholowej) w malowniczych świętokrzyskich Ciekotach.

    Po drodze pierwszy gwóźdź programu. Muzeum Orła Białego w Skarżysku właśnie. A tam takie oto cudo. Jedyny zachowany kuter torpedowy projektu 664 (cokolwiek to oznacza) ORP „Odważny”.


    Rzut okiem na pobliski Zalew Rejowski


    I wkraczamy w lasy Puszczy Sieradowickiej gdzie pojawiają się pierwsze dramaty, braki sił, bóle wszystkiego, narzekania, hektolitry lejącego się potu, ciężkich leśnych podjazdów, prowadzenia roweru pod górę w asyście komarów, meszek i innych dziwactw przyrody, ale także… pierwsze mega kurwa fajowe zjazdy.



    Po kilkunastu kilometrach i wylocie na asfalt w okolicach jakże dźwięcznego Wzdołu Rządowego, naszym oczom ukazały się pierwsze panoramiczne widoki na masyw Łysogór i Pasma Klonowskie oraz Masłowskie.


    Dalej to już tylko zjazd do Bodzentyna (rekord prędkości, jak się okazuje, całego wyjazdu) i kapitalny (jak dla kogo hehe) siedmiokilometrowy stromy i wykańczający podjazd pod Św. Katarzynę, który powiem szczerze, byłby kapitalnym fragmentem któregoś z górskich odcinków TdP. Ze Św. Katarzyny już tylko 6 kilosków w bok do urokliwych Ciekot, które przywitały nas takim oto widoczkiem.


    Dane wyjazdu:
    61.56 km 28.00 km teren
    02:55 h 21.11 śr. prędk.
    V-max 39.00 km/h
  • Suma podjazdów m
  • Temperatura 24.0 °C

    Parapet

    Niedziela, 12 czerwca 2011 | Komentarze 2

    Pociągowo-rowerowa wyprawa do uroczej wioski za Grodziskiem Mazowieckim w celu hucznego oblania świeżo postawionego domu dobrego kumpla. Jako jedni z nielicznych zaproszonych gości, w czwórkę zapaleńców za środek transportu wybraliśmy rower. Niestety trzeba było także dopasować trasę do możliwości przelotowej pozostałej trójki moich kompanów, w tym celu krakowskim targiem ustaliliśmy trasę która z powodu mniejszej ilości kilometrów do pokonania niż bym chciał, oczywiście mnie nie zadawalała, no ale lepszy rydz niż nic.

    Pociągowe wydobycie się z miasta.


    Potem trochę pedałowania i wszystko po to, żeby koniec końców móc doświadczyć takiego widoku z tarasu...


    Się też trochę jadło


    oraz oglądało zdjęcia z ostatniej wyprawy znajomych w Himalaje (ikonka zazdrości).


    Powrót całościowo pociągiem, gdyż oblewanie chałupy zakończone zostało o 6 nad ranem (podobno) i po ledwie trzech godzinach snu organizm powiedział veto. Cóż... Bywa.

    A już w środę rowerowy wyjazd na 5 dni w Góry Świętokrzyskie. Jaram się.

    Dane wyjazdu:
    48.30 km 18.00 km teren
    02:20 h 20.70 śr. prędk.
    V-max 36.00 km/h
  • Suma podjazdów m
  • Temperatura 31.0 °C

    Świdermajer

    Niedziela, 5 czerwca 2011 | Komentarze 3

    Spaliłem dziś mniej więcej tyle co maluch, jakieś trzy litry płynów na pięćdziesiąt km. Trudno więc mówić mi o ekonomii. Pchanie się w kręte świderskie piachy w taki upał chyba nie był najlepszym pomysłem. No ale plany miałem ambitne. Wzdłuż Wisły rezerwatem Zawadowskim do ujścia Świdra i potem brzegiem w górę królowej MPK. W połowie założonej drogi odpuściłem sobie piachy i miliony rozstawionych po drodze grillów świderskich turystów. Dziś zorganizowali sobie międzynarodowy zlot i dalsze zwiedzanie malowniczego szlaku Świdra slalomem między ciocią Basią i wujkiem Alojzym z psem, zwyczajnie przestało mnie rajcować.

    Przed lotną modyfikacją trasa wyglądała mniej więcej tak.
    #lat=52.16935&lng=21.19466&zoom=11&type=1

    Początek Rezerwatu Zawadowskiego. Wisła w tle.


    A tu już matka Wisła na pierwszym planie, nie daleko ujścia Świdra i zajebisty kilukilometrowy odcinek prowadzący klifem wzdłuż brzegu. O mały włos, a bym zsunął się z rowerem ostro w dół do rzeki. W ostatniej chwili załapałem się jakiejś gałęzi. Musiała być to boska gałąź. Tak czy owak, dzięki.




    Panoramka z telefonu


    No i koniec, a dla mnie początek Świdra. Dalej to już armagedon. Szybko uciekłem na asfalt niestety.


    Dane wyjazdu:
    30.37 km 0.00 km teren
    01:17 h 23.66 śr. prędk.
    V-max 45.00 km/h
  • Suma podjazdów m
  • Temperatura 29.0 °C

    takie nijakie

    Sobota, 4 czerwca 2011 | Komentarze 0

    Wolna sobota, nie dla wszystkich. Do pracy rodacy, w tą i z powrotem. Bez fajerwerków i przygód. Jutro to sobie odbiję.
    Kategoria city, gułag


    Dane wyjazdu:
    58.77 km 18.00 km teren
    02:26 h 24.15 śr. prędk.
    V-max 34.50 km/h
  • Suma podjazdów m
  • Temperatura 22.0 °C

    Gassy

    Niedziela, 29 maja 2011 | Komentarze 2

    Na wstępie wyróżniam serwis pogodowy Meteo.pl, który niezwykle celnie i co do godziny zapowiedział rewolucję w dzisiejszej pogodzie. Po bardzo mokrym i ponurym poranku, punkt 11:00 jak obiecali, wyszło zza chmur słońce, które przegoniło deszczowe chmury z nad Warszawy. Punkt 11 i ja byłem już gotowy do tripu i czekałem w siodle na zwolnienie maszyny losującej.

    Kierunek Gassy. Powrót przez Konstancin-Jeziorna i Powsin. O tak.



    Po drodze chciałem w końcu zobaczyć jeden z nielicznych w kraju wodnych akweduktów. W okolicach Opacza pod małą rzeczką Jeziorka przepływa pod kątem prostym jeszcze mniejsza smrodka, ale przyznaję, efekt wizualny raczej mizerny. No ale odbębnione.

    Jeziorka


    A pod nią coś tam coś tam.


    No i cypel na Wiśle - Gassy. Nic się nie zmieniło od ostatniej wizyty. Mostu jak nie było tak nie ma. Mieszkańcy Karczewa i Konstancina mający do siebie kilkaset metrów w linii prostej, aby napić się piwa, muszą dymać kilkanaście kilometrów na około. No ale przynajmniej mogą sobie pomachać z brzegu.


    Co bardziej pomysłowi, pokonują ten odcinek drogą wodną.


    Choć ci akurat chyba obrali kierunek na Kazimierz


    Widoki, przestrzeń, dzikość Wisły, pycha.


    Radon tu był.



    I jeszcze na powrocie przed Konstancinem oczom mym ukazał się las krzy... tzn las, zwykły las, tylko nieco bagnisty.


    Na koniec prawie pod samym domem w dość dziwnych okolicznościach przyrody, wyjebałem się na pasach na oczach kierowców, straży wiejskiej, małej dziewczynki na rowerku i jej wyjątkowo ładnej mamy, wstyd jak diabli. Zgubiłem zaślepkę do prawego rogu (roga?) i starłem sobie kawałek nowego siodła. Starsza Pani przechodząca po pasach, uśmiechnęła się do mnie i chciała pomóc mi wstać. Dzięki babciu.

    Dane wyjazdu:
    19.18 km 0.00 km teren
    00:45 h 25.57 śr. prędk.
    V-max 34.50 km/h
  • Suma podjazdów m
  • Temperatura 19.0 °C

    Wietrzna pętla

    Czwartek, 26 maja 2011 | Komentarze 0

    ić Pan w chooj z tym wiatrem

    1. 44m39s - 19,13km
    2. 45m06s - 19,26km
    3. 45m44s - 19,42km
    4. 45m36s - 19,18km
    5. 45m48s - 19,29km
    6. 46m26s - 19,64km
    7. 46m39s - 19,57km
    8. 46m32s - 19,33km
    9. 46m34s - 19,30km
    10. 46m42s - 19,34km
    Kategoria trening


    Dane wyjazdu:
    19.13 km 0.00 km teren
    00:44 h 26.09 śr. prędk.
    V-max 35.00 km/h
  • Suma podjazdów m
  • Temperatura 26.0 °C

    Harder, better, faster, stronger

    Wtorek, 24 maja 2011 | Komentarze 2

    W Bike-Formule 1 postęp technologiczny goni postęp. Optymalna regulacja skrzydła tylnego, KERS i lepiej rozgrzane opony przyczyniły się do pobicia kolejnego rekordu okrążenia. Właśnie przekroczyłem magiczną barierę 45 minut osiągając jednocześnie najlepszą średnią 25,7km/h. Niestety przy okazji zgubiłem gdzieś po drodze 150 metrów i jak Boga kocham, nie mam pojęcia kto mi je zajumał.

    1. 44m39s - 19,13km
    2. 45m06s - 19,26km
    3. 45m44s - 19,42km
    4. 45m48s - 19,29km
    5. 46m26s - 19,64km
    6. 46m39s - 19,57km
    7. 46m32s - 19,33km
    8. 46m34s - 19,30km
    9. 46m42s - 19,34km
    10. 47m14s - 19,56km
    Kategoria trening


    Dane wyjazdu:
    34.50 km 27.00 km teren
    01:41 h 20.50 śr. prędk.
    V-max 36.50 km/h
  • Suma podjazdów m
  • Temperatura 27.0 °C

    Leżakownia

    Niedziela, 22 maja 2011 | Komentarze 0

    Kilka obserwacji z dnia dzisiejszego.
    Na kaca najlepszy jest leżak. Najlepiej w miejscu silnie nasłonecznionym, w połączeniu z zimnym piwem sztuk dwa, koktajlem truskawkowym, lodami bakaliowymi i z gołąbkami na obiad. Wszystko to należy porządnie ze sobą wymieszać, po czym spalić nadmiar kalorii na rowerze. Gwarancja powodzenia, sto procent. Można zapożyczyć.

    Kategoria las, MPK


    Dane wyjazdu:
    19.26 km 0.00 km teren
    00:45 h 25.68 śr. prędk.
    V-max 39.50 km/h
  • Suma podjazdów m
  • Temperatura 26.0 °C

    Trening

    Czwartek, 19 maja 2011 | Komentarze 0

    No i jest nowy rekordzik.

    1. 45m06s - 19,26km
    2. 45m44s - 19,42km
    3. 45m48s - 19,29km
    4. 46m26s - 19,64km
    5. 46m39s - 19,57km
    6. 46m32s - 19,33km
    7. 46m34s - 19,30km
    8. 46m42s - 19,34km
    9. 47m14s - 19,56km
    10. 48m48s - 19,30km
    Kategoria trening


    Dane wyjazdu:
    19.34 km 0.00 km teren
    00:46 h 25.23 śr. prędk.
    V-max 32.50 km/h
  • Suma podjazdów m
  • Temperatura 23.0 °C

    Trening

    Czwartek, 12 maja 2011 | Komentarze 0

    1. 45m44s - 19,42km
    2. 45m48s - 19,29km
    3. 46m26s - 19,64km
    4. 46m39s - 19,57km
    5. 46m32s - 19,33km
    6. 46m34s - 19,30km
    7. 46m42s - 19,34km
    8. 47m14s - 19,56km
    9. 48m48s - 19,30km
    Kategoria trening