Wpisy archiwalne w kategorii

okolica of stolica

Dystans całkowity:4941.84 km (w terenie 1264.00 km; 25.58%)
Czas w ruchu:222:03
Średnia prędkość:22.26 km/h
Maksymalna prędkość:44.50 km/h
Suma podjazdów:1938 m
Suma kalorii:28695 kcal
Liczba aktywności:86
Średnio na aktywność:57.46 km i 2h 34m
Więcej statystyk
Dane wyjazdu:
82.70 km 25.00 km teren
03:53 h 21.30 śr. prędk.
V-max 36.00 km/h
  • Suma podjazdów m
  • Temperatura 24.0 °C

    Północna północ

    Sobota, 5 czerwca 2010 | Komentarze 0

    Wreszcie trafiła się pogoda adekwatna do aktualnej pory roku. Iście letnie warunki na zewnątrz zachęciły mnie do dłuższej przejażdżki. Nie zastanawiając się dłużej, zrobiłem paku paku i jak poparzony wyleciałem rano z domu strasząc przy tym jakieś małe dziecko. Jeśli to czytasz mały, to przepraszam. A jak nie umiesz czytać, to weź się do nauki.

    Obrałem kierunek na północ, by przywitać się pierwszy raz w tym roku z KPNem (Kampinoski Parki Narodowy).

    No ale najpierw miasto. Wisła znów się wzbiera. CN Kopernik po prawej, z pewnością ma już pełne gacie.


    Widzę niebo, nie myślę... A na nim tylko jedna chmurka.


    Ale szybko wpadła w oko jakiemuś psiakowi.


    Inny wolał łowić piłki.


    Jeszcze inni celebrowali nadejście letniej pogody na kajaku. Apropolis... Kiedyś strasznie chciałem mieszkać w tych blokach w tle. Chyba jeszcze do końca mi nie przeszło.


    Pół człowiek - pół wata cukrowa, uświadomił mi że pora uciekać z Bielan i czas wjechać wreszcie do celu swej podróży, czyli do lasów KPN. Z dala od pikników wszelakich i cywilizacji... też wszelakiej.


    No to pstryk. Teleport.


    Nasi tu by(L)i


    Bunkrów nie ma, ale też jest zajebiście


    eee... Houston, We Have a Problem


    Niestety. 20 metrów dalej, kładka schodziła prosto pod wodę. Nie zdecydowałem się dalej kontynuować podróży. Zapomniałem z domu maski i rurki.


    Uzupełnienie płynów u Samych Swoich w Sierakowie. To chyba mój ulubiony sklep wielobranżowy w tych okolicach.


    Miejscowy Pan Zdzisiek, wykorzystując moją wrodzoną uprzejmość i wewnętrzny spokój, poopowiadał mi trochę o okolicznych lasach, swoich przecinkach i skrótach jakie pokonuje tu na swoim rowerze... w kapciach. Zdjęć jego kapci nie zrobiłem, nie miałem odwagi. Ale za to sfociłem jego rumaka. To chyba Wigry 3, nie? Full wypas z koszyczkiem na browar. Obowiązkowe wyposażenie każdego miejscowego Zdzicha.


    No to mniej więcej tyle. Pierwszy konkretny dystans tego roku. Choć przyznam, że do domu dotarłem resztkami sił. W Kampinosie nieprawdopodobny dramat z komarami. Nie wolno pod żadnym pozorem się zatrzymywać. Chwila nieuwagi i nie mamy ręki. Zjedzą wszystko. Masakra.

    Dane wyjazdu:
    72.02 km 15.00 km teren
    03:31 h 20.48 śr. prędk.
    V-max 34.00 km/h
  • Suma podjazdów m
  • Temperatura 22.0 °C

    Ostatnia niedziela

    Niedziela, 27 września 2009 | Komentarze 1

    Ta ostatnia niedzieeeela... wkrótce się rozstanieeeemy...
    Z dedykacją dla Pana Celsjusza, który jeszcze w tym tygodniu najprawdopodobniej już bezpowrotnie opuści naszą szerokość geograficzną i skieruje swoje słoneczne promienie ku szczęściarzom którzy śnieg znają tylko z telewizji.

    Słowem dramat. Jesienny kryzys, deszcz i szarówka szykująca się na schadzkę z godziną siedemnastą tuż tuż. Dla mnie oznacza to jedno. Koniec sezonu rowerowego. Wiem że są tacy którzy lubią jeździć w kilku warstwach z goretexu w asyście śnieżnych bałwanków, no ale ja zdecydowanie do nich nie należę. Pozostaje mi liczyć na słoneczny humor Panny Październik.

    Nic to. Cieszmy się tym co jeszcze mamy. A dziś był naprawdę piękny dzień. Znów udałem się w kierunku południowych brzegów Wisły, tym razem lewych. Dokładniej to do Gass (Gassowa?), gdzie być może kiedyś powstanie nowy most łączący mieszkańców Konstancina z mieszkańcami Karczewa, Otwocka i Józefowa. Choć kiedy wreszcie powstanie, to z pewnością wszyscy będziemy już latać, albo nawet i teleportować się.

    Na początek sfotografowałem siebie przeglądającego się w Jeziorce.


    No i dalej od razu przechodzę do meritum. Wspomniane Gassy. Czyli betonowe molo na kilkadziesiąt metrów wchodzące w Panią Wisłę. Widoki - istnieją.





    Zakochane parki. Prawie jak w Sopocie.


    A tu prawie jak na airshow. Mówię prawie, bo w Gassach nie spadają.


    Na powrocie żelazny punkt programu, czyli przystanek na małe fotograficzne co nie co na moście Siekierkowskim. Szykuję się do kolejnej panoramki, a tu nagle z lewej wyskoczyła krzyżówka poduszkowca z... czymś tam.


    Za nią z prawej na sygnale radiowóz, eee.. łódź patrolowa? Hasselhoff z Baywatch?


    Gonili gonili, robili parę kółeczek, w końcu David się wkurwił i przywalił z moździerza. Sternik krzyżówki zginął na miejscu.


    Żartowałem.

    Koniec.

    Dane wyjazdu:
    74.99 km 50.00 km teren
    03:51 h 19.48 śr. prędk.
    V-max 30.50 km/h
  • Suma podjazdów m
  • Temperatura 22.0 °C

    Nad Zalew

    Niedziela, 23 sierpnia 2009 | Komentarze 0

    Do Zegrza przymierzałem się już od wiosny. A to czasu nie było, a to się nie chciało lub jechało gdzie indziej. Wreszcie zebrałem się w sobie i wsiadłem na siodło. Efektem tego jest wreszcie przyzwoity dystans, oraz ukojenie zmysłów wszelakich w Porcie Pilawa.

    Trasę obczaiłem już dawno. W sumie w większości prowadzi czerwonym szlakiem pieszym i przebiega przez Rembertów, Zielonkę, Kobyłkę i Marki. Mniej więcej tak jak na mapce poniżej, choć w sumie trochę i tak improwizowałem na bieżąco. Efektem czego jest 40 km w jedną stronę i 35 na powrocie.


    Trasa średnio łatwa, lecz momentami może nie tyle trudna, co mocno upierdliwa. Dużo piachów, trochę błotka i średnie oznaczenie szlaku.

    Lasy Napowidzkie piękne i dziewicze. Jednak często miały mi do zaproponowania kąpiele błotne...


    ...albo kilkudziesięcio centymetrowe koleiny (swoją szosą chciałbym zobaczyć tego byka który je utworzył).


    Na trasie praktycznie żadnej żywej duszy, dzięki czemu czułem się wyjątkowo. Jednak im bliżej cywilizacji, tym bardziej raziły w oczy tony porzuconych śmieci, z których MacGyver spokojnie i jedną ręką mógłby zbudować helikopter i willę z basenem. Że też kurwa nasi krajanie się nigdy nie nauczą. Jest to jedna z największych plag społecznych jaka mnie zwyczajnie wkurwia i działa wyjątkowo demotywująco. Dlatego o tym piszę. Wiem że i tak wszyscy mają to w dupie.

    Po przecięciu trasy na Augustów, czerwony szlak pieszy zamienił się w choinkę. W ostatnich latach powstały stosunkowo nowe oznaczenia szlaków rowerowych. Niebieski, zielony, czarny... żadnych nie miałem na mapie, przez co trochę mi napsuły krwi.

    No ale koniec końców wreszcie Nieporęt. Na początek klasyczny punkt widokowy, czyli most nad Kanałem Żerańskim (z jednej strony)...


    ...oraz rozpoczynającym się w tym miejscu sztucznym Zalewem Zegrzyńskim (z drugiej).


    Sam Port Pilawa jest moim ulubionym nad Zegrzem. Nieduży i całkiem klimatyczny. Mimo niedzieli i środku sezonu, ludzi w rozsądnych ilościach.






    Na wodzie kapitalne żeglarskie warunki. Wiało przyjemną trójeczką. Wiele bym dał aby być w tym momencie na tej Omedze.


    Duet utworzony przed laty przez Pana Jacka i Ildefonsa, uprzyjemniał gościom portu grając do rybki szlagiery ze świata szant, wiejskich wesel, oraz dyskotekowych parkietów z lat 80tych.


    Do zupełnie opuszczonej strzelnicy (nie wiem na kiego ona w tym miejscu) prowadzonej przez Pana Stefana (który w latach 60tych wsławił się tym, że wypił 18 piw z pępka bufetowej zwanej Joanną), podszedł mały Jaś, który koniecznie chciał ustrzelić dla mamy misia.


    Niestety nie było mu to dane. Na przeszkodzie stanęło sześć złotych, które to nawet chciałem mu ofiarować, jednak niezadowolona mama Jaśka zabrała go siłą i oddaliła się tam gdzie pieprz rośnie.


    Zafundowałem sobie jeszcze na koniec jedną z droższych kiełbasek jakie jadłem w swoim życiu, nacieszyłem oczy piękną blondynką (wiem wiem.. nie ma fotki. Przykro mi) i udałem się w drogę powrotną. Za rok i tak tu wrócę.


    Dane wyjazdu:
    81.53 km 40.00 km teren
    04:14 h 19.26 śr. prędk.
    V-max 44.50 km/h
  • Suma podjazdów m
  • Temperatura 18.0 °C

    Vuelta a Kampiños

    Sobota, 25 kwietnia 2009 | Komentarze 0

    Dzisiejszy dzień sponsorowało słowo "modny".
    Pierwszy poważny modny dystans w tym roku. W cztery modne osoby modna pętelka po Kampinosie. Całość uczczona modnym piwkiem na modnej piwnej polance. Słońce, wiatr, trochę dramatów i szczypta śmiechu. Jednym słowem... modnie!

    Lecimy nie śpimy.


    Modny Kampinos. Chwila wcześniej miała miejsce.. modna wyjebka mości A. hehe



    Las... Krzyży. To tu Adaś Miauczyński powinien przywieźć modną ekipę filmową... gdyby tylko odwrócił kartkę.


    Palmiry.


    A tu wspomniana modna polana piwna w okolicach Truskawia. W centrum kadru w charakterystycznym rozkroku... Modny R.


    Na koniec bonus dla wszystkich moich blond fanek. Modny cień arcziego. Zezwalam na powieszenie wydruku na ścianie :]


    Dane wyjazdu:
    38.36 km 18.00 km teren
    01:48 h 21.31 śr. prędk.
    V-max 31.50 km/h
  • Suma podjazdów m
  • Temperatura 19.0 °C

    Ossów

    Niedziela, 5 kwietnia 2009 | Komentarze 2

    Grand Prix w Malezji zakończyło się dla Kubicy już na samym starcie, tak więc odpuściłem dalsze emocjonowanie się wyścigiem i wsiadłem na rower.
    Postanowiłem podjechać Szlakiem Bitew Warszawskich do Ossowa, w którym to 14 sierpnia 1920 roku odbyła się jedna z najważniejszych bitew w obronie Warszawy przed bolszewikami.
    Trasa bez szaleństw, momentami fatalnie wręcz oznakowana (czytaj: w ogóle), no ale jako tako na czuja i z pomocą mapy się dotarło. Przy okazji zakochałem się w jednej rowerzystce. Bez wzajemności rzecz jasna...
    No to pstryk.










    Dane wyjazdu:
    50.76 km 25.00 km teren
    02:58 h 17.11 śr. prędk.
    V-max 0.00 km/h
  • Suma podjazdów m
  • Temperatura °C

    Pogorzel (PKP) --> Otwock Wielki

    Sobota, 14 czerwca 2008 | Komentarze 1

    Pogorzel (PKP) --> Otwock Wielki --> Góra Kalwaria --> Czersk --> Karczew --> Sródborów (PKP)

    Ta trasa chodziła za mną już od dłuższego czasu. Niestety trochę rozczarowała ze względu na bardzo porośnięty wał wiślany na który bardzo liczyłem. Trzeba więc było jechać więcej po asfalcie. Ale zrekompensowała nam wszystko pogoda i widoki. Było co prawda wiecznie, ale dzięki temu pot nie miał u mnie żadnych szans ;)

    Most kolejowy kilka km przed Górą Kalwarią.


    No i cel naszej podróży. Czersk.











    Widzę niebo nie myślę..


    Olśnienie


    Wierny