Dane wyjazdu:
46.60 km 0.00 km teren
01:54 h 24.53 śr. prędk.
V-max 32.52 km/h
  • Suma podjazdów m
  • Temperatura 14.0 °C

    zamiasto

    Sobota, 14 kwietnia 2012 | Komentarze 0

    A już miał być dzień na straty. Względnie rano, w sensie przed południem, okiem mym niewątpliwie zaspanym, rzuciłem przez okno i jeszcze w tej samej sekundzie siarczyście zakląłem. Nie wiem czy mnie moja sąsiadka-społeczniara usłyszała i czasem nie zanotowała w swoim kajeciku kolejnego niegodnego zachowania swojego sąsiada, ale też zasadniczo, w ogóle mnie to nie obchodziło. Miałem większy problem na głowie. Nazywał się deszcz, tudzież - jebany deszcz.

    Na szczęście po kilku godzinach Celsjusz uratował dupę tej czarnej rurze pogodynki z tvn, która miała czelność oznajmić publicznie i na cały swój wyziew, że deszczów niespokojnych dziś Warszawa na pewno nie uświadczy. O 13 na asfalcie wylegiwały się już tylko najbardziej leniwe kałuże, więc ruszyłem za miasto złowić trochę świeżego wiosennego powietrza.

    Z tą wiosną to jednak jest tak średnio na razie, o czym uświadomił mi bociek, który na moje pytanie, czy jej gdzieś przypadkiem nie widział, wypiął się do mnie swym piórczystym zadem.



    Za miastem jednak fajnie jest. Asfalt wydaje się równiejszy i mniej dziurawy. Samochodów jak na lekarstwo na receptę. Miejskich holenderskich rowerów nie ma w ogóle, a miejscowi na starych sowieckich Uralach znają swoje miejsce w szeregu i się nie lansują. Rześkie powietrze tylko ozdobione jest nutą gnojówki, którą leje się na pola niczym ciepłą wódkę w niedzielę. Ale to i tak lepsze od zapachu wielkomiejskich spalin.




    Komentarze
    Nie ma jeszcze komentarzy. Komentuj

    Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

    Wpisz cztery pierwsze znaki ze słowa losie
    Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]