Dane wyjazdu:
115.96 km 45.00 km teren
05:56 h 19.54 śr. prędk.
V-max 39.00 km/h
  • Suma podjazdów 40 m
  • Temperatura 20.0 °C

    sto procent

    Sobota, 20 sierpnia 2011 | Komentarze 36

    Od dobrych dwóch miesięcy umawiałem się z szanownym kolegą Radzisławem na zaliczenie całego Kampinosu na przestrzał z lewa na prawo. Jako, że my faceci, z natury uwielbiamy zaliczać, trasa od Sochaczewa do stolicy przez puszczę, śniła nam się po nocach. Wszelkie ustawki nam z różnych względów nie wychodziły (Radek pewnie uważa, że to przeze mnie, ale oczywiście kłamie). Do gry więc wszedł pan spontan i pani zrządzenie losowe, a raczej na odwrót. Miałem w ten weekend pedałować sobie w zacnym cyklistycznym towarzystwie na północ od Warszawy, również setka kilosów była w planie, by wieczorem wcinać kiełbaski z ogniska i przyjmować do organizmu duże ilości alkoholu. Niestety wczoraj po południu sprawa się rypła i trzeba było szybko łatać dziurę w mym biznesplanie i szukać alternatywy. Szybki kontakt z Radkiem. Ty, robimy ten Kampinos jutro? Robimy. No więc kończ Władziu i robimy.

    Wczesnym rankiem trip pociągiem do Socho City, miasta dziwek i alfonsów (żartowałem). Zimny wiatr, bardzo mocny i odpychający, ale w większości zachodni. Czyli w plecy. Idealnie.


    Klimatyczna kapliczka Św. Teresy. Pstryk.


    A tu piękny i rzadki okaz. Wybryk przyrody. Krzyżówka dęba (drzewa) z ośmiornicą (zwierzę). Taka była impreza.


    Z kolei ten trzystuletni dąb szypułkowy ma za sobą krwawą historię. W 1863 roku carscy kozacy wieszali na jego konarach powstańców styczniowych. Aha. Radek udaje że czyta. To oczywiście mylne pierwsze wrażenie. W rzeczywistości ogląda tylko obrazki.


    Na cmentarzu w Granicy, na którym leży przeszło 800 żołnierzy Armii Poznań i Pomorze zgładzonych przez hitlersynów, w oko wpadł mi niezwykły artystyczny performance o charakterze militarnym.


    Natomiast wszystkie nagrobki ustawione są tu w taki sprytny sposób, że z lotu ptaka tworzą one kształt najpiękniejszego z orłów. Nasz godłowy, bielik. Zdjęcia z powietrza rzecz jasna nie posiadam.


    Chwilę dalej najprawdziwszy dom ze strzechą. Czyli Chata Kampinoska.


    To zdjęcie jest nieco mylne, wszak nie ma na nim błota, stojącej wody po kostki, oraz chmar komarów, które dość często nam uprzykrzały życie, nie mniej jednak w rzadko odwiedzanej zachodniej części Kampinosu, kryje się wiele malowniczych i wspaniałych technicznie odcinków, idealnych na rower. Tu na ten przykład, piękny las sosnowy skąpany w soczystej zieleni. Acz zdjęcie niestety, nie oddaje w całości jego piękna i ogromu.


    Polana w Roztoce. Mniej więcej połowa drogi. Szprycujemy się dodatkową energią wszelaką i podziwiamy pasjonującą rozgrywkę w wietrznego badmintona. Wieść gminna niesie, że zamierzają włączyć tą najbardziej bezsensowną dyscyplinę sportową do programu olimpiad... specjalnych.


    O, nasi tu byli. Cmentarz powstańców warszawskich w Wierszach.


    Polska Walcząca, Arczi fotografujący.


    Do 85 kilometra jechało mi się wprost wybornie. Już na ulicach Warszawy lekki kryzys. Doczłapałem się na czworakach w zasadzie resztkami sił i na odcięciu paliwa. Pieprzony mordewind. No ale słowo stało się ciałem. Pierwsza moja setka od kilku lat. Dzięki Radek za towarzystwo, natomiast mojemu supportowi i korbom serdeczny wielki czerwony w cztery litery. Z dźwięków jakie wydawali przez całą drogę, można byłoby odegrać Cztery pory roku Vivaldiego. Czas na zmiany.


    Komentarze
    arczi
    | 18:40 środa, 24 sierpnia 2011 | linkuj No tak właśnie nie bardzo. Znaczy się monte owszem, wszamałem, ale te wielkie białe lodowate gówno, mające czelność nazywać się moją lodówką, mnie okrutnie oszukało. Jak się własnie okazało, wcale nie kryła w sobie piwa. Wczoraj już poszło wszystko, się mi zapomniało. A do sklepu daleko. Niby ledwie dwadzieścia pięć kroków w linii prostej z jednym zakosem, no ale leń mi się już załączył niestety. Eksperyment więc został odwleczony w czasie. Temat komisyjnie zamykam :P
    CheEvara
    | 18:24 środa, 24 sierpnia 2011 | linkuj Jakie: ZNAJDĘ?
    Ja jestem tu, na cze-warze, a arczi na arczi-m:-D
    Już nas znajszłeś, teraz ino przyjedź z Monte i piwem i jakoś zapomnimy o tym smutnym incydencie;-)
    Dobrze, że jesteś morsem, nie muszę Ci mówić o konieczności schładzaniaB-)

    Arczi - już po eksperymencie?B-)B-)
    arczi
    | 18:16 środa, 24 sierpnia 2011 | linkuj no i czar prysł :D
    mors
    | 17:59 środa, 24 sierpnia 2011 | linkuj Blożyć się ino mi nie kce. ;p Tzn. u siebie, zaś w komentach e-wary - i owszem. ;)
    3,4 kkm w tym roku, jeśli to Cię pognębi. ;p

    I tak Was znajdę. ;))
    arczi
    | 17:06 środa, 24 sierpnia 2011 | linkuj Nie no luzik. Mors jest takim twoim kibolem. Rozumiem to doskonale. Twa sława legendą owiana powoduje, że wielu chce błyszczeć w twym blasku popularności ;) Mnie tam kolega morsw niczym nie przeszkadza, a po przejrzeniu jego BSa, to nawet na swój sposób jest to bardzo przyjemna świadomość, że ktokolwiek na tym łez padole dysponuje mniejszym przebiegiem kilometrowym ode mnie :D

    No nic. Kończmy ten wątek. Jedzmy Monte, tzn jeździjmy na rowerach.
    CheEvara
    | 14:57 środa, 24 sierpnia 2011 | linkuj arczi, musisz mu wybaczyć, ale mors jest moim psychofanem i to takim na dodatek, który w tym psychofaństwie ma pewne cenione przeze mnie zasługi:D
    Zdzierżymy tu tę jego obecność i to podglądactwo?;) Udźwigniemy to?;) Damy radę?
    arczi
    | 14:52 środa, 24 sierpnia 2011 | linkuj permanentna inwigilacja :D
    CheEvara
    | 14:46 środa, 24 sierpnia 2011 | linkuj mors, wypad stąd, bo mi miłosny nastrój rozwalasz jakimiś tam informacjami metreolo... metroolo... o pogodzie, kuźwa!!:D
    mors
    | 14:44 środa, 24 sierpnia 2011 | linkuj A na Dzikim Zachodzie (PL) leje się teraz z nieba żar. ;p Nomen omen od strony Żar. ;)
    Słońce ładne, ale o jakieś 30-35* za dużo. ;]
    CheEvara
    | 14:33 środa, 24 sierpnia 2011 | linkuj W sprawie dziewic niestety Ci nie pomogę, w sprawie tego chędożonego guanna za-oknowego też nie, ale łączę się z Tobą w rozpaczy, bo mam w tym mokrym stafie a) dojechać do domu, b) wyjść potem na trening, rwaaaaaa!
    Niemniej jednak czekam. Na relację. Co do słodko-gorzkiego. Mając. Nadzieję. Na pozytywne. Twoje. Doznania.
    ;)
    arczi
    | 14:22 środa, 24 sierpnia 2011 | linkuj We wrotach mych chłodnych, pięknych w swym minimaliźmie i dla przeciętnego śmiertelnika niedostępnych, znaczy się w lodówce, wala się jeszcze chyba jeden kubek Monte i ze dwa piwa. Ztestuje se dziś po pracy i for ju ten słodko-gorzki przepis. Miał być co prawda rower i jakaś mała rundka na rozprostowanie mych zajebistych rzecz jasna nóg, no ale jak sama widzisz przez okno, Bóg Celsjusz znowu nie otrzymał od swoich wyznawców ofiary w postaci dziewicy (gdzie takie teraz znaleźć?) więc nakurwia swym płaczem, a ja razem z nim.
    CheEvara
    | 14:11 środa, 24 sierpnia 2011 | linkuj Ehhhhhhh, wiedziałam, że ideały nie istnieją;). Właściwie to wiedziałam, zaakceptowałam i tym samym zasekurowałam się na wypadek, gdybyś jednak po tym słodkim słodkie, a nie - jak to figuruje w moich marzeniach - gorzkie (a potem znowu słodkie, gorzkie, słodkie i tak całą noc:D Tyle, że czteropak na dwoje na całą noc to odrobinę za mało... :D).

    Ciągle jeszcze zatem masz szansę:)))))))

    No i te nogi mnie zaintrygowały. Przyjrzę się ku dokładniejszej obserwacji;)
    arczi
    | 14:03 środa, 24 sierpnia 2011 | linkuj No niemożliwa jest :D
    Zasadniczo, to proszę ja ciebie z tym jest u mnie różnie.
    No bo tak. Z Monte problem polega na tym, że po jednym kubku odczuwam zwykle niedosyt. No jak z piwem. Mając świadomość, że mam ich jeszcze w lodówce najczęściej trzy, mój niezwykle zajebisty mózg niezwłocznie po skończeniu pierwszego, wysyła do moich nie mniej zajebistych nóg sygnał (szyfrem gada skubaniec), żeby podnieść się z wyra i doczłapać się do tejże lodówki po dokładkę. Jednego Monte staram się zostawić na później. Pierwszego jem zwykle tak mniej więcej w stylu nadającym się na te twoje 30 punktów do ogólnej zajebistości. W drugiego zaś wkładam już zwykle nieco mniej serca i uczucia, więc zdarza mi się nawet wymieszać czarne z białym (już w podstawówce w fazie dojrzewania, marzyła mi się mulatka). O trzecim powiem tylko tyle, że może nawet i było by bardzo blisko naszej wielkiej romantycznej miłości, gdyby nie ten nieszczęsny złocisty napój na sam koniec. Ja po słodkim tylko słodkie ;)

    CheEvara
    | 13:30 środa, 24 sierpnia 2011 | linkuj :D:D:D
    A ja mam właściwie pytanie, które warunkuje moje popadnięcie w uczucie ogromne względem arcziego i jego koszyka.
    Arczi, jesz Monte w sposób:
    1) najpierw to białe (+30 punktów do zajebistości w moich oczach)
    2) mieszam jasne z ciemnym (sorry, ale nie jestem tolerancyjna względem mniejszości seksualnych)
    3) ciemne najpierw, bo tak jest trudniej (jestem w stanie wybór takiej drogi życiowej zaakceptować, nawet by mi to zaimponowało;))
    4) jem z Monte najpierw dużo jasnego, jak zostanie już mało jasnego, to nabieram łyżeczką tak, żeby było trochę jasnego i ciemnego, ale nie rozbełtuję tego, bo to dla ciot jest, zjadam, wylizuję kubek, utylizuję kubek (wrzucam do kontenera z plastikiem), otwieram piwo, wypijam piwo (kocham Cię i tyle:D:D).



    rado77
    | 13:07 środa, 24 sierpnia 2011 | linkuj "koszyk Arcziego"... nieodparcie kojarzy mi się to z... a dobra bo mnie Arczi utopi przy pierwszej okazji...
    CheEvara
    | 12:22 środa, 24 sierpnia 2011 | linkuj Widzisz? WIDZISZ??
    Niektórym do podrywu wystarczy serek Hochland, a mnie wystarczy koszyk Trz... yyy... arcziego;)
    arczi
    | 12:15 środa, 24 sierpnia 2011 | linkuj Miłość jest zdecydowanie przereklamowana hehe
    Swoją szosą, to nawet budujące, że można w dzisiejszych czasach zaimponować dziewczynie koszykiem zakupów o wartości piętnastu złotych ;)
    CheEvara
    | 11:50 środa, 24 sierpnia 2011 | linkuj Zaraz wezmę i się z premedytacją i zimną krwią zakocham:D:D:D
    arczi
    | 11:47 środa, 24 sierpnia 2011 | linkuj Wiem. Dlatego też w pełni świadomie napisałem, że to przez Ciebie ;) Oczywiście że Monte firmy Zott, innego nie znam. Kiedyś jeszcze za czasów pryszczatych nałogowo się nim zajadałem, bo też przypominał mi coś ze smaku z czasów, w których to pasjonowałem się klockami lego. Od nie dawna znowu jest dostępny w moim osiedlowym sklepie, więc kupuje se zgrzewę w sztukach cztery. Koszyk zakupowy wygląda niekiepsko. Zgrzewa Monte, kilka piw i coś na ząb :D
    CheEvara
    | 11:38 środa, 24 sierpnia 2011 | linkuj Arti, ale mam nadzieję, że tylko firmy Zott?;)
    No i z kolei Ty wyobraź sobie, że umiem to sobie wyobrazić, bo całe palety Monte są podstawą mojej DIETY kolarskiej:d
    rado77
    | 11:33 środa, 24 sierpnia 2011 | linkuj jakie nieroby?
    słyszałeś kiedyś o dobrej organizacji pracy?
    arczi
    | 11:32 środa, 24 sierpnia 2011 | linkuj A właśnie. Monte. Przez ciebie zacząłem to znowu kupować. I to całymi zgrzewkami wyobraź to sobie.
    CheEvara
    | 11:29 środa, 24 sierpnia 2011 | linkuj Nieroby? Mam straszny zapierdol w poczcie i na BSie po powrocie z urlopu:D
    Poza tym, gdyby nie moje wpisy i komentarze tu, to stanęłaby produkcja i Kasztelańskiego i Monte. Sam rozumiesz, że odpowiadam za rozwój gospodarczy naszego kraju;)

    No i z tymi świecami to mam dylemat. Z hejnałem też mam dylemat. No bo ja bym to chciała połączyć :D:D:D
    arczi
    | 11:23 środa, 24 sierpnia 2011 | linkuj LOL. Ale nastukaliście literek nieroby. To właśnie przez takich jak wy spada PKB w tym kraju :D
    Ewa, mam zapalić świece, czy po prostu strzelim se po złocistym na hejnał? ;)
    rado77
    | 10:14 środa, 24 sierpnia 2011 | linkuj no cóż... pojmuję nieco szybciej niż mój szanowny kolega ;)
    CheEvara
    | 10:08 środa, 24 sierpnia 2011 | linkuj No i tym sposobem zostaliśmy z Arturem sam na sam:D
    Dzięki rado! :D:D:D
    rado77
    | 10:00 środa, 24 sierpnia 2011 | linkuj ja nie jeżdżę z zawodowcami.

    poza tym podobno nie nadaję się do pokazywania w kulturalnym towarzystwie.
    CheEvara
    | 08:50 środa, 24 sierpnia 2011 | linkuj Wreszcie.
    Wreszcie PANIAŁ.
    :))))))))

    arczi
    | 08:43 środa, 24 sierpnia 2011 | linkuj znaczy się, cyklo randez vous proponujesz? ;)
    CheEvara
    | 08:37 środa, 24 sierpnia 2011 | linkuj Panowie, teraz już tylko - aby się wybielić i odzyskać w moich oczach mir i szacunek ludzi ulicy, asfaltu, terenu oraz podjazdów - pozostaje Wam pojechać jeszcze raz do Kampinosu w MOIM towarzystwie i naprawić te błędy, któreście uczynili.
    ;)))
    rado77
    | 08:22 środa, 24 sierpnia 2011 | linkuj Jak to skłamać? Ja nie kłamię! Prawie...
    No i spokój to pojęcie względne...
    arczi
    | 07:11 środa, 24 sierpnia 2011 | linkuj Cholera Radek. Trza było skłamać i napisać że choć po jednym łyknęliśmy, teraz ta mała czarna cyklo zaraza nie da mi spokoju :P
    CheEvara
    | 05:59 środa, 24 sierpnia 2011 | linkuj No nieeeeeee, zgroza i babilon straszny zostaly tu zasiane!
    Zajechac do Roztoki i nie nabyc browaru u najbardziej opryskliwej baby za lada na swiecie? Jezdzic rowerem i nie wypic pozywnego izobro?? Malo tego! Jezdzic rowerem po Kampinosie, robic przystanki i nie spozyc piwa???
    ARCZI, boooooo wywale Cie ze znajomych i z beesa i z fejsa!;-);-)
    rado77
    | 16:24 wtorek, 23 sierpnia 2011 | linkuj i tu niestety musimy zrobić się czerwoni (tfu!) ze wstydu, gdyż cała drogę zrobiliśmy bez kropli tegoż specyfiku...
    CheEvara
    | 14:45 wtorek, 23 sierpnia 2011 | linkuj Wszystko super, tylko brakuje mi zdjecia Was obu spozywajacych izobronik w Roztoce;-)
    rado77
    | 04:57 niedziela, 21 sierpnia 2011 | linkuj 1. oczywiście, że to Twoja wina.
    2. a proszę cię bardzo. Polecam się na przyszłość. Koncepcje miewam i wszystkie są równie głupie ;)
    Komentuj

    Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

    Wpisz dwa pierwsze znaki ze słowa mmyta
    Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]